355 500 произведений, 25 200 авторов.

Электронная библиотека книг » AS-R » Fallout – Powieść (СИ) » Текст книги (страница 25)
Fallout – Powieść (СИ)
  • Текст добавлен: 27 апреля 2017, 15:30

Текст книги "Fallout – Powieść (СИ)"


Автор книги: AS-R



сообщить о нарушении

Текущая страница: 25 (всего у книги 36 страниц)

Potem ZAX przemówił.

137

– Witaj. Nieczęsto miewam tu gości. Właściwie – ZAX zatrzymał się na niemalże nieuchwytny ułamek sekundy – to nie pamiętam już, kiedy ich miałem. Czym mogę ci służyć?

Blaine stał w osłupieniu obserwując Rdzeń Blasku. Ochłap wciągał dobitnie powietrze, posykując własnym nosem. Dziwił się, że tak jak zabezpieczające teren placówki roboty, ZAX nie rozsiewa wokół żadnego zapachu umożliwiającego ocenę jego intencji.

– Czym… lub kim jesteś? – Blaine uznał, że pytanie jest tak absurdalne, tendencyjne i retoryczne, że szybko ugryzł się w język, chcąc cofnąć je z powrotem. Zostało już jednak wypowiedziane, zaś ZAX zareagował, błyskawicznie udzielając odpowiedzi.

– Jestem sztuczną inteligencją, poświęconą badaniom naukowym i kontroli nad tą instalacją. Nazywam się ZAX.

Blaine uznał, że to świetny moment, aby dowiedzieć się czegoś więcej o Ośrodku West Teku. ZAX sprawiał wrażenie roztropnego i chętnego na pogawędkę. Blaine nie wiedział, czy maszyna może odczuwać radość się na myśl o kontakcie z drugą istotą, jednak coś w sposobie w jaki przemawiał ZAX, dało mu do zrozumienia, że superkomputer cieszy się z tego spotkania. Być może będzie skłonny wyjawić mu kilka tajemnic.

Poza tym, Wielka Wojna zniszczyła świat, w którym został stworzony. Nie było najmniejszego sensu dłużej chronić tajemnic Blasku. Jeżeli rozumiał to Blaine Kelly, to tym bardziej super zaawansowana, sztuczna inteligencja.

– ZAX, jakie badania tutaj prowadziliście?

ZAX wypluł z siebie wdrukowaną gdzieś w głębi jego obwodów gotową odpowiedź.

– Zostałem zaprogramowany z myślą o badaniach biologicznych, w tym nad patologią i genetyką. Moją podstawową funkcją, jest zdobywanie informacji o poziomie skomplikowania przekraczającym ludzkie zdolności poznawcze.

– Jak to rozumieć?

– FEV.

– FEV? – Blaine ściągnął do siebie brwi. Nazwa pierwszy raz wspomniana przez Nadzorcę Jacorena, z niewiadomych powodów, przepełniała go złowrogim lękiem. Na chwilę zrobiło się jakby chłodniej, zaś ściany klaustrofobicznego pomieszczenia dawnej placówki badawczej, zdawały się wyłaniać z mroku, osaczając Blaina i jego psa. Jak czające się w głębokiej nocy paszcze upiorów.

– FEV. To Akronim – wyjaśnił ZAX. – Wirus Przymusowej Ewolucji[3]. Moje badania określiły, że to wirus zmienno-absorpcyjny. Podobnie do RNA, kopiuje wzór DNA nosiciela, zapisując się w eksonach. Te eksony, są później w połączeniu z Wirusem Przymusowej Ewolucji, ponownie włączane do komórek nosiciela w sposób typowy dla wirusów. Cały proces powoduje, że komórki nosiciela regenerują swoje DNA.

Blaine słuchał w osłupieniu. Niewiele rozumiał ze ścisłej terminologii genetycznej, ale to, co stało za złowróżbnym akronimem Wirusa Przymusowej Ewolucji, napawało go immanentnym lękiem. Coś, jakaś jego część, podpowiadała, że proces mutacji zachodzących w świecie zewnętrznym, nie do końca był dziełem powojennego promieniowania. Jeżeli wirus taki jak FEV kiedykolwiek wydostałby się na zewnątrz, mutacji uległoby praktycznie wszystko, co żyje. Ten sam głos zdawał się oznajmiać, że Mistrz (ten wspomniany na taśmie transmisyjnej z jaskini pod Hub) dysponuje na północnym zachodzie kadziami z tym właśnie wirusem.

– Czy za pomocą FEV można zmutować ludzki organizm?

– Tak – odparł bez chwili namysłu ZAX. – Temu właśnie miał służyć proces.

Blaine Kelly zmarszczył czoło.

– Dysponujesz jakimiś danymi, które mógłbym przegrać na moje urządzenie?

– Jakie to urządzenie?

– PipBoy 2000.

– Tak – oświadczył natychmiast ZAX. – Slot twojego komputera będzie kompatybilny z moim. Jeżeli chcesz, udostępnię ci akta i informacje związane z FEV.

Blaine zbliżył się do maszyny i wynajdując jeden z licznych punktów dostępowych umiejscowionych na wybudowanej po prawej stronie „szafie-wieżyczce”, podpiął swojego Pipka, a ZAX w tej samej chwili zabrzęczał cicho i po niespełna dwóch sekundach oznajmił:

– Proces transferu zakończony.

Blaine skinął głową. Nurtowało go, co takiego zostało zapisane na dysku urządzenia. Wiedział jednak, że musi pohamować własną ciekawość. Wszystkie informacji wyniesione z Ośrodka Badawczego West Tek przyswoi, kiedy znajdzie się w bezpiecznej od niego odległości.

– ZAX, mogę zadać ci jeszcze kilka pytań?

– Oczywiście – syntetyczny, cyfrowy głos maszyny był spokojny i zrównoważony. – Wybuchła Wojna. Placówka została zniszczona. Moi Stworzyciele zostali zniszczeni. Nikt mnie tu nie odwiedza. Nie ma sensu bronić dostępu do informacji. Wszystko i tak przepadło.

– Jak można się zarazić wirusem?

– FEV nie można się „zarazić” w zwykłym rozumieniu tego słowa. Nie jest przenoszony drogą kropelkową. Zazwyczaj zakażenie następuje poprzez kontakt fizyczny, bądź bezpośrednie wstrzyknięcie, czy to w tkankę miękką, czy do krwiobiegu. Ponadto wirus jest bardzo odporny na czynniki zewnętrzne: w tym na promieniowanie jonizujące.

– To znaczy, że przetrwał konflikt nuklearny?

– Tak – Blaine miał wrażenie, że ZAX niemalże kiwa w tym momencie jakąś wewnętrzną, digitalną głową. – FEV to megawirus z proteinową osłonką wzmocnioną zjonizowanym wodorem. Dzięki temu może wchłaniać neutrony, nie stając się przy tym radioaktywny.

BOŻE…

– ZAX, jest jeszcze jedna rzecz, którą chciałbym wiedzieć…

ZAX wyczekiwał. Najwyraźniej nie widział sensu w zachęcaniu Blaina do kolejnego pytania. Wiedział, że człowiek i tak je zada.

– … co znajduje się na piątym poziomie testowym i jak mogę się tam dostać?

ZAX wyrecytował jedną ze swoich gotowych regułek informacyjnych:

– Poziom piąty: Bezpieczne laboratoria testowe. Na tym poziomie znajdują się laboratoria służące testom nad prototypami i przedmiotami ściśle tajnymi. To te badania stworzyły atmosferę naukową, konieczną do powstania Wirusa Przymusowej Ewolucji…

138

Zjeżdżaliśmy z Ochłapem na szósty poziom. To tam, wedle słów ZAX’a, mieściły się dwa generatory zaopatrujące Ośrodek Badawczy West Tek w energię elektryczną. Odpowiadający za oświetlenie i sprzęt awaryjny, wciąż najwyraźniej działał. Drugi - ten, który na mapie informacyjne z przekrojem Blasku łączył się bezpośrednio między innymi z niebieską windą - korodował nieaktywny. ZAX nie potrafił stwierdzić, czy został odłączony za sprawą przeciążenia sieci energetycznej, fali uderzeniowej głowicy jądrowej, czy celowego działania, albo po prostu poprzez zgubny wpływ czasu. Według Komputera, istniało duże prawdopodobieństwo, że generator jest uszkodzony w stopniu uniemożliwiającym naprawę.

Miałem nadzieję, że to nieprawda.

Dwuskrzydłowe, stalowe drzwi czerwonej windy rozsunęły się. Znaleźliśmy się w barakach i punkcie dowodzenia. Ku mojemu zdziwieniu i nieznacznemu pokrzepieniu, niektóre z zawieszonych pod sufitem jarzeniówek, lśniły wątłym światłem. Mimo to wciąż było ciemno. Chłonący promieniowanie mech porastał strop, ściany i podłogę - nie wspominając już o zniszczonych sprzętach i wyposażeniu. Umieszczony po lewej stronie szybu wywietrznik, szumiał i stękał, kiedy fale chłodnego powietrza wyzierały z niego niczym szpony samej śmierci.

Lampka, standardowy element wyposażenia w moim PipBoy’u 2000, sprawowała się wyśmienicie. Dawała światło o wartości dziesięciu lumenów. Mocno rozproszone, jednak umożliwiała względnie wyraźne widzenie na odległość… nie wiem, niespełna dwóch metrów? Czułem się dobrze, mogąc przegnać mrok, ale Ochłap zdawał się robić coraz bardziej niespokojny. Idąc przez korytarz, zaczął w pewnym momencie łasić się przy mojej nodze niczym zagłodzona, spragniona pieszczot wiewiórka. E widentnie zerkał z nadzieję w oczach na wiszący na moich plecach plecak.

Nie wiem, czy ten mały cwaniak był faktycznie przerażony, czy po prostu zaczął z wolna uzależniać się od Stimpaków. W żadnych raportach medycznych nie napotkałem nigdy wzmianki, o postępującym uzależnieniu. Z drugiej strony, Stimy stosowano doraźnie. Od czasów historii z Kryptą w Bakersfield, ja i pies ewidentnie ich nadużywaliśmy.

Obiecałem sobie, że jak tylko opuścimy Blask, wezmę się w garść. Zamierzałem powiedzieć Ochłapowi: „słuchaj, kolego, koniec ze szprycami!”.

Teraz jednak, kiedy pies zwrócił moją uwagę na zawartość plecaka, wiedziałem, że potrzebuję ich równie mocno, co on. Zrobiłem dwa zastrzyki. Jeden sobie, drugi Ochłapowi. Obaj poczuliśmy się lepiej, a załatwienie sponiewieranych na podłodze robotów stróżujących, poprawiło nasz humor jeszcze bardziej.

Tuż za blaszanymi pudłami, znajdowała się winda kursująca na piętro numer pięć. Wiedziałem, że wpierw muszę uruchomić generator, ale mimo wszystko nie mogłem sobie odmówić tej czczej, dziecięcej wręcz nadziei. Los zadrwił ze mnie mniej więcej tyle samo razy, co stanął w mojej obronie; wybaw iając mnie z głębokiej opresji.

Oczywiście niebieska karta magnetyczna nie działała. To znaczy, drzwi windy, o dziwo! rozsunęły się, ale żaden klawisz nie wprawiał dźwigu w ruch.

Poszliśmy na południe. Długi, szeroki korytarz ciągnął się po sam kres bazy. Po naszej prawej stronie znajdowały się pomieszczenia mieszkalne. Obok dużych, podobnych do tych z mojej Krypty łóżek, znajdowały się uwędzone, zabite przez atom i ogień postaci. Przeszukałem każde napotkane na tym poziomie zwłoki. Nie znalazłem niczego ciekawego, poza niewielkim pistoletem: Glock 86. Prototyp testowej broni zasilanej małymi ogniwami energetycznymi. Strzelał rozgrzanymi wiązkami skondensowanej plazmy w kolorze zielonym. Niestety, ogniwa zostały wyczerpane, a powierzchowne oględziny ujawniły rozerwane obwody i przepalone cewki.

Nie wspominając już o wchłoniętej dawce promieniowania. Bałem się, że z tej bazy nie będę w stanie zabrać niczego. Holodysk dla Bractwa Stali i to, co ewentualnie uda mi się jeszcze znaleźć, przegram czym prędzej do Pipka, zaś bezużyteczną dla mnie, świecącą nawet przy ostrym świetle słonecznym blachę wywalę. Nie będę ryzykował, że gdzieś w połowie trasy pomiędzy Blaskiem, a Cytadelą, ja i Ochłap na gwałt zaczniemy poszukiwać Stimpaków i modlić się, by w Bractwie mieli sprzęt niwelujący działanie promieniowania jonizującego i odpowiednie ilości AntyRadów.

Po lewej, za dużymi drzwiami, znajdowało się pomieszczenie techniczne. Dwa generatory były dokładnie tam, gdzie wskazywał je ZAX i plan z poziomu drugiego. Tuż obok migały światła konsoli komputerowej.

Wbrew moim obawom, naprawa generat ora okazała się banalnie prosta – mimo, iż p owierzchownie wszystko wyglądała w porządku. Kiedy odsunąłem stalowy panel blokujący, dostałem się do wnętrza. Kilka modułów transferowych wyglądało na nienaruszone, lecz jeden pośród nich przypominał wyjęty prosto z paleniska kawałek deski. Bez chwili namysłu zaryzykowałem szybkie odcięcie instalacji West Tek od zasilania awaryjnego. Wyciągnąłem sprawny moduł z generatora zastępczego i wsłuchując się w buntownicze zawodzenie ustającej pracy turbiny, podpiąłem go do generatora głównego i włączyłem rozruch . Maszyna zabuczała, zawarczała i względnie płynnie i bezproblemowo przeszła do typowej dla siebie, szumiącej pracy.

Kiedy wybrałem polecenie uaktywniające główne oświetlenie i zasoby energetyczne, konsoleta komputera rozświetliła się mnogością kolorowych lampeczek. Obwody, kable i sprzęty w Blasku zaczynały budzić się do życia, a ja mogłem już wyłączyć chroniącą mnie lampkę PipBoy’a 2000.

Wszystkie światła jarzyły się mocno i wyraźnie . Przez moment ja i Ochłap musieliśmy mrużyć oczy, które jednak szybko przywykły do nowych warunków. Stęki, jęki i trzaski pracujących podzespołów, raz jeszcze przypominały zawodzenie upiorów. Miałem nadzieję, że budząc Blask do życia, nie wyrwałem z letargu czających się gdzieś w ścianach potworów.

Prowadząca do błękitnej windy karta magnetyczna, działała. Wciskając guzik z numerem poziomu piątego dźwig zaskrzypiał i po chwili ja i Ochłap jechaliśmy w górę na piętro, gdzie według ZAX’a, mieściły się laboratoria Wirusa Wymuszonej Ewolucji.

139

Kiedy tylko Blaine i Ochłap pojawili się na najpilniej strzeżonej kondygnacji Ośrodka Badawczego West Tek, obaj wiedzieli, że nadciągają kłopoty.

– Słyszysz to!?

Blaine starał się mówić szeptem, zachowując przy tym jak najciszej. Skulony obok niego pies nie ważył się wydać z siebie żadnego dźwięku. Obaj przycupnęli za załomem szybu windy, znajdując niewielką wnękę w kamienno-stalowej ścianie i spoglądając na drzwi po drugiej stronie pomieszczenia, zastanawiali się, ilu ich jest.

– Przynajmniej ośmiu, jak myślisz?

Pies patrzył na swojego pana dużymi, czarnymi oczami. Nos miał wilgotny i gdy tylko dotarło do niego pytanie Blaina, poruszył nim kilkukrotnie, jak gdyby dawał do zrozumienia, że zgadza się na wszystko, byle tylko pan już się nie odzywał.

Zgrzytanie, szmery, przypominające owadzie bzyczenie i szum wydawany przez przemieszczające się po stalowej kratownicy gąsienice nie pozostawiały żadnych wątpliwości: główny system energetyczny przywrócił zasilanie robotom strażniczym. Wszystkie te blaszane beczki i ich wyglądający jak koniki morskie kumple, patrolowali teraz teren w poszukiwaniu intruzów.

– Musimy coś wymyślić, Ochłap. Nie możemy tak po prostu wejść do śluzy licząc, że jakoś to będzie. Te skomputeryzowane sukinsyny rozwalą nas, nim zdążymy się im dobrze przyjrzeć.

Ochłap zaskomlał.

– Na Boga! Cicho! – Blaine machnął ręką starają się uciszyć psa. – Daj mi pomyśleć. Każda śluza miała metalową podłogę. Najpewniej te małe bąki czerpią z niej zasilanie. W najlepszym wypadku, nie będą w stanie opuścić pomieszczeń kontrolnych, ale coś mi mówi, że zdążyły już naładować akumulatory i mogą teraz poruszać się po całej bazie.

Pies słuchał uważnie, wpatrując się bez chwili dekoncentracji w stalowe drzwi grodzi. Czekał, aż jego sprytny i zaradny pan coś wymyśli.

Jednak impas przedłużał się, a Blaine myślał i myślał, ale nic sensownego nie przychodziło mu do głowy.

/ No, jak tam? Masz coś? /

– A może by tak wrzucić tam granat…

/ Można, ale musielibyśmy to dobrze rozegrać. Ja zaczajam się za drzwiami. Podchodzę. Drzwi unoszą się. Tu turlasz do środka bum-buma, ja uciekam od drzwi. Drzwi zamykają się, a roboty wylatują w powietrze. /

– Tak, tylko, że to może być trudne. Trzeba by…

Blaine powtórzył mniej więcej to samo, co przed chwilą zaproponował w myśli Ochłap. Plan był dobry, ale opatrzony dość sporym ryzykiem. Chłopak już miał zrezygnować, starając się wykoncypować coś innego, kiedy drzwi grodzi znajdującego się po przeciwnej stronie pomieszczenia kontrolnego, zaskrzypiały, a warkot pracujących silników, poszum gąsienic i bzyczenie koników morskich, wzmogło się na sile i po chwili dało się słyszeć dudniący dźwięk uderzającej o siebie blachy.

Zupełnie jakby chłopaki ze środka zostali właśnie wsparci przez siły z rezerwy. Doszło też ewidentnie do przepychanki. Jeżeli te sukinsyny mogły przemieszczać się od pokoju do pokoju, to lada chwila, któryś może znaleźć się w zasięgu fotokomórki uaktywniającej drzwi odgradzające jednych od drugich. A wtedy…

Wtedy rozpęta się piekło. Jak to zgotowane Germanom przez Legiony Felixa w filmie Ridley’a Scotta, Gladiator.

– Dobra, Ochłap. Przygotuj się. Na mój znak, podchodzisz do drzwi, ja wpuszczam dwa granaty i mając w pogotowiu Pogromcę Arbuzów strzelam do wszystkiego, co w akcie desperacji wyskoczy poza pole rażenia. Pamiętaj, jak najszybciej zmiataj za wnękę. Słyszysz mnie? Nie będziesz się bawił w bohatera. Otwierasz drzwi i wracasz tu, do mnie. Rozumiesz mnie?

Ochłap pokiwał głową.

140

– Uwaga, Ochłap! Gotuj się!

Warujący pod drzwiami grodzi Ochłap naprężył się skupiając całą moc swojego umysłu na tym, co ma za chwilę zrobić. Blaine rozstawił Pogromcę Arbuzów na dwóch podpórkach i przybierając pozycję pół-leżącą, trzymał w ręku dwa granaty.

– Liczę do pięciu. Jeden, dwa, trzy…

Ochłap naprężył ogon. Sierść na białej prędzej grzbietu zjeżyła się, a jego oczy tkwiły wbite w stalowe drzwi.

– Dwa, jeden, wyciągam!

Blaine jednym sprawnym ruchem palca wskazującego wymontował jednocześnie dwie zawleczki z granatów. Ochłap w tej samej chwili zrobił dwa psie kroki i gródź broniąca dostępu do pomieszczenia kontrolnego uniosła się.

Przez ułamek sekundy Blaine ujrzał kłębiące się w środku roboty. Większe, przypominające R2D2 od razu zorientowały się, co się dzieje i mierząc swoimi… O, mój Boże! Blaine!!! Te kutasy mają swoich własnych Pogromców Arbuzów… karabinami snajperskimi DSK-501, poczęły błyskawicznie obracać się w stronę zaszytego przy szybie windy chłopaka.

Sparaliżowany Blaine nie czekał ani chwili dłużej. Cisnął granaty płynnym ruchem nadgarstka. Gwizdnął na Ochłapa, który zrywając się na równe łapy, przywarł do ściany i mknąc wzdłuż znalazł się za wnęką przy windzie, po czym ekwilibrystycznie upadł ciągnąc za sobą Pogromcę i kryjąc się tam, gdzie czekał już na niego pies.

Kilka strzałów wyprowadzonych z karabinów R2D2 rozbiło się o opadające stalowe drzwi. Po chwili rozległ się grzmot dwóch eksplodujących granatów. Wnętrze Blasku wypełniło się dudniącym łomotem rozrywanej blachy, która z metalicznym trzaskiem i brzękiem lądowała na ścianach i tworzącej podłogę kratownicy.

Blaine przysunął oczodół do lunety. Czekał pełen napięcia, gotów do pociągnięcia za spust, gdyby tylko gródź uniosła się w górę. Podobno antyterroryści musieli w podobnych sytuacjach reagować błyskawicznie. Na zaaranżowanych strzelnicach, manekiny upodobnione do terrorystów, cywilów i małych dzieci pojawiały się ni z tego ni z owego w różnych miejscach pola widzenia adepta, a ten musiał strzelać tylko tam, gdzie czaiło się zagrożenie.

Blaine miał w dupie, co pojawi się po drugiej stronie drzwi. Nigdy nie przechodził żadnego szkolenia antyterrorystycznego i nawet gdyby z pomieszczenia obok, wypadło teraz stado rozkrzyczanych, przerażonych dzieci, Blaine zdjąłby je jedno po drugim i nie miałby z tym najmniejszego problemu.

Na szczęście nic podobnego nie miało miejsca. Resztki robotów przestały chrobotać, a kiedy drzwi uniosły się, jeden, osmolony, poharatany na pysku konik morski wyleciał niemrawo i przemieszczając się z wolna do pomieszczenia z windą, natrafił na swój koniec w postaci pocisku 5,56mm wystrzelonego z karabinu snajperskiego DKS-501.

Blaine i Ochłap odczekali jeszcze kilka minut, a kiedy zalegająca w Blasku cisza zaczęła do złudzenia przypominać martwą, ruszyli z wolna do pomieszczenia kontrolnego.

141

Muszę przyznać, iż to, co znaleźliśmy na piątym poziomie, przyprawiło mnie o gęsią skórkę. Mogę teraz zrozumieć, jak czuł się Nadzorca Jacoren, czytając przygotowany przeze mnie raport z powierzchni. Aktywność Supermutantów nie była dziełem przypadku. Historia opowiedziana przez Harolda i tego biedaka, który przywędrował niegdyś do Killiana, okazywała się bolesnym i przerażającym faktem.

Ktoś tworzył nowe mutanty. Najwyraźniej na północnym zachodzie, dokładnie na zachód od mojej Krypty, musiała mieścić się da wna placówka militarno-badawcza - kompleks podobny do Ośrodka Badawczego West Tek, gdzie tak jak tutaj, prowadzono badania n ad Wirusem Wymuszonej Ewolucji.

Praktycznie cały piąty poziom zajmowały laboratoria eksperymentalne. Wielkie, wykonane z zielonego szkła zbiorniki i kadzie. Niektóre zostały zniszczone, inne zachowane praktycznie w nienaruszonym stanie. Część była pusta, część zapełniona zwłokami ludzi i czegoś, co stanowiło formę pośrednią pomiędzy wielkim, brzydkim Supermutantem, a typowym przedstawicielem gatunku homo sapiens. Nie wiedziałem, czy cokolwiek tam na dole żyło. Nie miałem odwagi, by to sprawdzić. Przeczesaliśmy tylko z Ochłapem, to co bez większego ryzyka przeczesać się dało i przyjmując role niewielkich szabrowników, wynieśliśmy, co wynieść się dało.

Nie było tego wiele. Cały sprzęt uległ skażeniu i jakiekolwiek próby wydostania go na zewnątrz mijały się z celem. Chyba sam musiałbym zamienić się w odpornego na promieniowanie jonizujące Supermutanta, żeby mieć jakikolwiek pożytego z całej tej eksperymentalnej broni plazmowo-laserowej, konwencjonalnej (acz dużego kalibru, bazooka, minigun jak u chłopaków z Bractwa) i pancerzy bojowych. Tych ostatnich było mi najbardziej szkoda. Podniszczone, zielone zbroje wykonane z włókien ceramicznych wzmacnianych kevlarem. Dokładnie takie same, jak nosiła policja w Hub. Cóż, musiałem obejść się smakiem. Nie miałem zamiaru powtarzać historii sprzed mojego powrotu do domu.

Nie opuściłem jednak Blasku z pustymi rękami. W pamięci mojego PipBoy’a mieściły się teraz zapiski ze wszystkich prowadzonych w placówce eksperymentów. Rzuciły one nieco światła na Wirus Wymuszonej Ewolucji, oraz na motywy, którymi być może kierowali się Chińczycy, kiedy wypalali nasz kraj swoimi głowicami jądrowymi.

Wracamy teraz do Bractwa. Lśniący, spopielony i zapomniany Blask pozostawiamy za sobą. Przed nami osiemnaście dni wędrówki. Muszę przyznać, że poczuję się lepiej, kiedy miniemy to górskie pasmo pośród wyludnionych pustkowi i dotrzemy do nieco bardziej „zurbanizowanych” terenów. Cholera, jak po tym wszystkim blaszani chłopcy z cytadeli nie zwerbują mnie od razu ze stopniem… nie wiem, porucznika, albo kapitana, to Bóg mi świadkiem, pokażę im środkowy palec i nie dostaną ode mnie niczego.

Niczego.

Tyle, iż mając wyciągnięte z Blasku informacje, wiem, że nie poradzę sobie bez ich pomocy…

142

Wszystkie dane z taśm z Ośrodka Badawczego West Tek; przeniesione do pamięci PipBoy’a 2000[4].

Akta personelu badawczego

Robert Anderson

Asystent badawczy.

Certyfikat bezpieczeństwa: Niebieski.

Miejsce pracy: Baza Wojskowa Mariposa.

Nick Davis

Dyrektor działu ABC korporacji West Tek.

Certyfikat bezpieczeństwa: Niebieski.

Miejsce pracy: Ośrodek Badawczy West Tek.

John Isaac

Asystent badawczy.

Certyfikat bezpieczeństwa: Czerwony.

Miejsce pracy: Ośrodek Badawczy West Tek.

Steve Remco

Asystent badawczy.

Certyfikat bezpieczeństwa: Niebieski.

Miejsce pracy: Baza Wojskowa Mariposa.

Charles Rignhold

Kierownik badań nad rozwojem laserów.

Certyfikat bezpieczeństwa: Niebieski.

Miejsce pracy: Ośrodek Badawczy West Tek.

Michele Santose

Technik laboratoryjny.

Certyfikat bezpieczeństwa: Czerwony.

Miejsce pracy: Ośrodek Badawczy West Tek.

Erin Shellman

Technik laboratoryjny

Certyfikat bezpieczeństwa: Niebieski.

Miejsce pracy: Baza Wojskowa Mariposa.

Leon von Felden

Kierownik badań nad FEV.

Certyfikat bezpieczeństwa: Niebieski.

Miejsce pracy: Baza Wojskowa Mariposa

Spec. pancerza wspomaganego

Wspomagany pancerz bojowy piechoty T-51b został wyposażony w najnowsze systemy obrony pasywnej przeciw zagrożeniom tak cywilnym, jak i militarnym. Plecakowy reaktor termojądrowy TX-28 o mocy 60.000 watów, zasila systemy hydrauliczne UltraPław wbudowane w szkielet kombinezonu. Wykonana z najnowszych kompozytów skorupa T-51b jest lekka i zdolna do zaabsorbowania ponad 2,500 dżuli energii kinetycznej. Srebrna osłona ablacyjna, o grubości 10 mikronów, jest w stanie odbijać emisje laserowe i radiacyjne bez naruszania powierzchni.

Taśma Starożytnego Bractwa

Kpt. Maxson miał rację. To miejsce jest śmiercią. Piszę to, aby w przypadku, gdy nie uda nam się wrócić, ktoś kiedyś mógł się dowiedzieć, co się z nami stało.

Dotarliśmy do Ośrodka Badawczego West Tech po dniach piekła. Ale to był najłatwiejszy etap. Poziom promieniowania wystrzelił do góry, gdy tylko dostrzegliśmy wielki krater. Sprawdziliśmy zapasy i uznaliśmy, że z pancerzami i specyfikami antyradiacyjnymi damy radę szukać przynajmniej przez jeden dzień. Wiedzieliśmy, że istnieje ryzyko, ale technologia, którą mogliśmy znaleźć, była tego warta.

Spuściliśmy się w głąb krateru na pierwszy poziom i wszystko zdawało się iść zgodnie z planem. Nie było zasilania, więc nie musieliśmy obchodzić systemów ochronnych. Tak przynajmniej sądziliśmy. Na tym poziomie nie było nic cennego, więc zeszliśmy niżej.

Na drugim poziomie było tak samo.

Kiedy Jensen zjechał na trzeci poziom, rozszalało się piekło. Czujniki ochronne na pierwszych dwóch poziomach były wypalone, ale nie na tamtym. Jensena pocięło na strzępy, zanim zrozumiał, co się dzieje. Nigdy wcześniej nie widzieliśmy broni, która tak łatwo przebijała pancerz wspomagany. Ludzie padali na prawo i lewo, a jeszcze żywi panikowali. Próbowałem ich przegrupować, ale tylko Soto i Camarillo wrócili ze mną tu, na pierwszy poziom.

Fakt, że dociera do mnie zapach spalenizny z kikuta ręki Soto, świadczy o tym, że mój pancerz już nie jest hermetyczny, więc wdycham o wiele więcej radów, niż planowałem. Hydraulika wycieka mi w alarmującym tempie. Musimy oddalić się stąd na wystarczający dystans, zanim mój pancerz wysiądzie.

Camarillo wydawał się być fizycznie zdrów, ale zniknął około godziny temu, mamrocząc coś o Gehennie. Ten bydlak ma wszystkie antyrady.

Pozostał zatem Soto i ja. Nie uda nam się odejść wystarczająco daleko stąd bez antyradów, więc muszę spróbować znaleźć Camarilla, zanim nie będzie za późno.

Sierż. D. Allen, Siły Zbrojne Stanów Zjednoczonych.

Taśma z eksperymentu Alfa

Projekt Wirionu Wszechodporności

W nadziei przeciwstawienia się czynnikom bakteryjnym i wirusowym, stosowanym obecnie przez rząd chiński, wytworzyliśmy cząstkę wirusa w postaci nici kwasu rybonukleinowego (RNA) skrytej w płaszczu białkowo-lipidowym. Ów wirion zawiera specjalnie ukształtowaną sekwencję napromieniowanych aminokwasów (RAA) zdolnych do wiązania się z promotorami na łańcuchu kwasu dezoksyrybonukleinowego (DNA) i wymuszania niereplikatywnej mitozy. W rezultacie komórka żywiciela otrzymuje poczwórną spiralę DNA.

Pierwsze testy są obiecujące. Wirion łatwo przenika przez błonę komórkową i wiąże się bezpośrednio z DNA żywiciela w jądrze komórkowym. Mitoza struktury rozpoczyna się niemal natychmiast. Podział komórki powstrzymuje usuwanie nici wrzeciona kariokinetycznego podczas anafazy. Cały cykl mitotyczny trwa w przybliżeniu 2 godziny, lecz fenotypowe ujawnienie się nowej struktury DNA może stać się widoczne po upływie kilku dni lub tygodni.

Obok faktycznie pełnej odporności na czynniki bakteryjne i wirusowe, struktura poczwórnej spirali jest niemal całkowicie odporna na błędy w łączeniu nukleotydów podczas replikacji, z racji na redundancję sekwencji bazowej. Tkanka poddana napromieniowaniu nie wykazała mutacji, a mechanizmy syntezy białek w rybosomach nie uległy uszkodzeniu.

Ponad 80% próbek tkanek zawierało poczwórną spiralę DNA. Najbardziej podatne były tkanki mięśni i kości, a także wydzielnicze, jako że ich komórki wydają się najbardziej podatne na wirion. Komórki czuciowe są najbardziej odporne. Co dziwne, nawet normalnie nie replikujące się komórki nerwowe i rozrodcze podjęły mitozę. Dalsze eksperymenty będą konieczne, by określić tego skutki.

Taśma z eksperymentu Delta

Wojsko uznało za konieczne, abyśmy gruntowniej przebadali oddziaływanie technologii falowych na organizmy żywe. Za podstawę naszych badań przyjęliśmy światło i dźwięk. Manipulując amplitudą i zwiększając częstotliwość fal świetlnych, byliśmy w stanie uzyskać lasery zdolne do przebicia ponad metra stali. Niestety, źródło energii do tego zadania nie zostało jeszcze w pełni opracowane. Zajmują się tym inni naukowcy.

Badania nad FEV

Krótkie podsumowanie projektu FEV:

2073. Gdy Chiny zaczęły postępować coraz bardziej agresywnie odnośnie swoich broni biologicznych, Rząd Stanów Zjednoczonych uznał, iż potrzebne są środki zaradcze. Projekt Wirionu Wszechodporności (PVP) został oficjalnie zainicjowany w dniu 15 września 2073.

2075. Stało się jasne, iż najlepszą metodę walki z nowoopracowanymi broniami biologicznymi stanowi zmodyfikowanie niezainfekowanego DNA tak, aby nie było już podatne na standardowe infekcje wirusowe.

2076. Nieprzewidziane efekty uboczne PVP zaczęły się ujawniać na początku roku 2076. Testowe obiekty zwierzęce wykazywały niezwykłe tempo wzrostu ciała i zwiększoną aktywność mózgu. Rząd zapoznał się z tymi odkryciami, i w interesie bezpieczeństwa narodowego, wydelegował na miejsce badań zespół, by zabezpieczać oraz nadzorować projekt, przemianowany wówczas na Projekt FEV (Wirusa Wymuszonej Ewolucji).

2077. FEV zbliża się do ukończenia. Testy na obiektach zwierzęcych niemal w 100% kończą się powodzeniem. Gabaryty i umięśnienie rosną o ok. 60%, a inteligencja potencjalnie o 200%. Efekty oddziaływanie na obiekty ludzkie pozostają nieznane, choć teoretycznie są obiecujące. Wojsko, chcąc prowadzić dalsze badania, zbudowało duży ośrodek na terenie Bazy Wojskowej Mariposa w środkowej Kalifornii. W tym nowym ośrodku kontynuowane są testy Wirusa Wymuszonej Ewolucji na ochotniczych obiektach z szeregów sił zbrojnych.

Taśma z eksperymentu FEV

Raport z dnia 21 marca 2075

Mjr. Barnett nakazał podjąć eksperymenty z kulturą -011 wirionu wszechodpornościowego, który przemianowano na FEV, Wirus Wymuszonej Ewolucji. Jego główną troską są efekty uboczne zastosowania struktury poczwórnej spirali, a nie docelowy skutek w postaci stabilności replikacji. Uważa on, że nowa struktura jest kolejnym stadium ewolucji ssaczych jąder komórkowych. Eksperymenty na jednokomórkowcach powiodły się w pełni. Choć ich metabolizm nie uległ obserwowalnym zmianom, ich odporność na zakażenia i promieniowanie przekracza wszelkie oczekiwania. Dodatek: wirion wydaje się nie działać na chloroplasty. Dalsze eksperymenty na komórkach roślinnych zostały odwołane z rozkazu mjr. Barnetta.

Raport z dnia 9 maja 2075Edytuj

Zainfekowaliśmy FEV osobniki kilku gatunków płazińców. W ciągu niewielu godzin robaki urosły średnio o 28%, a ich populacja odparła zakażenia 39 różnymi wirusami. Każdej próbce pozwolono ewoluować przez kilka pokoleń; okazało się dzięki temu, iż nowa struktura DNA była skutecznie przekazywana potomstwu robaków, choć zaobserwowano wśród nich wyłącznie rozmnażanie bezpłciowe. Eksperymenty na owadach powiodły się w mniejszym stopniu. Mjr. Barnett zawiesił te prace do odwołania.

Raport z dnia 30 czerwca 2075

Kilka odmian białych myszy zostało skutecznie zainfekowanych FEV. Ponownie, w ciągu niewielu godzin odnotowano przyrost gabarytów, a po 9 dniach rozmiary myszy ustaliły się na poziomie o 31% wyższym niż w grupie kontrolnej. Sekcje wykazały, że urosły głównie tkanka mięśni prążkowanych i pewne organy wewnętrzne, takie jak wątroba, serce oraz nerki. Ku naszemu zdziwieniu, zainfekowane myszy przebiegały przez labirynty w czasie o ponad 50% krótszym niż osobniki z grupy kontrolnej. By określić to odkrycie jako znaczące, konieczne będą dalsze testy.

Raport z dnia 9 listopada 2075

Zainfekowaliśmy FEV 218 królików. Połowie obiektów wszczepiono elektrody, by monitorować aktywność EEG przed i po infekcji. Wzrost aktywności elektrycznej mózgu odnotowywano średnio po 3, od zastrzyku. Ponownie, odnotowano typowy przyrost rozmiarów. Zaobserwowano jednak również (zwłaszcza wśród samców) wzrost agresywności oraz asertywności. Sekcje tkanki mózgowej wykazały wzrost liczby połączeń neuronowych, zwłaszcza w obrębie systemu limbicznego i kory płatów czołowych.


    Ваша оценка произведения:

Популярные книги за неделю