Текст книги "Mróz"
Автор книги: Marcin Ciszewski
Жанры:
Триллеры
,сообщить о нарушении
Текущая страница: 27 (всего у книги 27 страниц)
EPILOG
28 grudnia 2011 roku
– Nie rozumiem. Słyszę słowa, ale nie dostrzegam sensu – Smotrycz kręcił głową. Na lewym uchu tkwił opatrunek. Najgorsze bóle zaczęły już mijać. – Miała dziecko. Miała dla kogo żyć.
– Właśnie o to chodzi – Tyszkiewicz wypił łyk kawy. Gratulował sobie, że w końcu przyniósł własną i dziwił się, dlaczego nie zrobił tego wcześniej. – Dziecko jest tu kluczem, o ile oczywiście udało mi się prawidłowo wychwycić sens z opowiadania Heleny.
– Jak dziecko może być kluczem do tylu morderstw? – Jadwiga poparła Smotrycza.
– Pieniądze – Tyszkiewicz usadził się wygodniej na niewygodnym krześle. Ich pokój, ten sam co przed kilkoma dniami, zapewniał ten sam co przed kilkoma dniami komfort. Pewne rzeczy są niezmienne.
Tyle że brakowało Zuzanny, Henia i Tolaka.
– Jasne. Ale mimo wszystko…
– Dwa i pół miliona euro – powiedział Jakub spokojnie.
– Dwa i pół… O kurwa. Rzeczywiście… Chociaż nie, nie rzeczywiście. To nadal bez sensu.
– Dwa lata temu w Stanach przeprowadzono pewien eksperyment medyczny. Osobie całkowicie upośledzonej, niezdolnej do samodzielnego poruszania się i niemówiącej, wszczepiono do mózgu nanorobota. Miał za zadanie wykryć uszkodzenia neuronów i naprawić je. Neurony potrafią się regenerować, patent polegał na tym, by dać im impuls do działania i wskazać sposób regeneracji. Operacja i rehabilitacja sprawiły cuda. Po jakimś czasie chory odzyskał sprawność ruchową, a także zaczął sylabizować. Mógł zacząć mniej więcej normalnie żyć. Metoda jest dostępna na rynku, tyle że operacja razem z rehabilitacją kosztuje ponad milion dolarów. Teraz rozumiecie?
– Zaczynamy…
– Pieniądze nie były celem samym w sobie. Zuzanna chciała lepszego życia dla córki. W wypadku Zosi operacja miała dać osiemdziesiąt procent szans usunięcia uszkodzeń mózgu. Mała być może nie odzyskałaby wzroku, ale mogłaby nauczyć się mówić, chodzić i zacząć w miarę normalnie funkcjonować. Zuzanna czuła, że jest jej to winna, że nadzieja na w zasadzie normalne życie warta jest każdego wysiłku i każdego działania, nawet przestępstwa. Więc dała się zwerbować Wieszczyckiemu.
– Przestępstwa… – prychnął Smotrycz. W jakiś przedziwny sposób wina Zuzanny dotknęła go osobiście. – Ona naprawdę myślała, że zabije szefów wywiadów największych państw na świecie i naszego prezydenta i ujdzie jej to na sucho? Że jej mocodawcy nie będą jej chcieli uciszyć? Służby specjalne wszystkich zainteresowanych państw złapać? Teraz na terroryzm jest nie najlepsza koniunktura, wszyscy chcą złych wsadzać do pierdla.
– Wieszczycki chciał ją uciszyć, nie udało się. Wysłał do jej mieszkania dwóch ludzi. Nie wiem, co myślała. Miała w sobie dużo sprytu, instynkt wojownika i matczyną miłość. I była popieprzona, przecież podrzucenie nam twardych dysków z Chmielnej ostatecznie ją demaskowało. Może uznała, że da radę zniknąć, a zapewnienie dziecku lepszego życia jest warte każdej ceny, bez względu na koszty prawne, organizacyjne, moralne, jakie chcecie. Tyle.
Wcale nie było „tyle”. Jakub myślał o Zuzannie znacznie więcej, niżby sobie tego życzył. Myślał o kobiecie, która uratowała mu życie, a którą zabił. O kobiecie, która dopuściła się najbardziej odrażających mordów politycznych w historii Polski, a która przesyłając zawartość serwerowni Wieszczyckiego, otwarcie się zdekonspirowała; o kobiecie, która uszczęśliwiła jego żonę i potrafiła być świetną matką.
O człowieku, którego nigdy nie zrozumie.
– Zawsze mówiłem, że to odbezpieczony granat – Krzeptowski uśmiechnął się i spojrzał na Jadwigę. „My nie jesteśmy tacy, no nie? My jesteśmy normalni”, zdawał się mówić. Jadwiga odpowiedziała nieznacznym uśmieszkiem.
– Dobra. Zostawmy Zuzannę. Te sprawy kończy nasz przyjaciel major. – Tolak został szefem śledztwa mającego doprowadzić do wyjaśnienia wszystkich spraw związanych z zabójstwem prezydenta i zamachem stanu. Terlecki śpiewał jak skowronek, licząc na złagodzenie kary. Wieszczycki i pozostali udziałowcy spółki liczyli na pomoc prawników; ich sytuacja nie była jednak godna pozazdroszczenia. Tolak radził sobie świetnie, umiał wciągnąć do współpracy nawet CBŚ; Mailert stał się jego prawą ręką. Tyszkiewicz życzył im obu wszystkiego najlepszego. – Musimy w końcu zabrać się za Wicherka. Wdowa po panu prezydencie podobno mocno naciska.
– No właśnie – Krzeptowski podniósł palec do góry. – Pytałem Wieszczyckiego siedem razy, czy miał cokolwiek wspólnego ze śmiercią tego nieszczęsnego naukowca. Nie przyznał się. Więc słucham: kto, waszym zdaniem, zabił Wicherka?
Komisarz, ku swemu zdumieniu, usłyszał w odpowiedzi zdrowy, odprężający śmiech.
***
Jak zwykle nie obyło się bez psychicznej i merytorycznej pomocy mojej żony Kasi, która, obarczona codziennymi obowiązkami, poświęciła mi każdą wolną chwilę, by bez końca dyskutować o postaciach i zdarzeniach występujących w książce. Kasiu, dziękuję.
Dziękuję także za pomoc: dr. Bohdanowi Firkowi, Leszkowi Giętko, Andrzejowi Dudziukowi, Darkowi Balcerzykowi. Bez ich wydatnej pomocy projekt ten raczej nie ujrzałby światła dziennego.
Pawłowi Droździakowi, mojemu instruktorowi MMA, za umożliwienie zacytowania fragmentu strony internetowej poświęconej samoobronie kobiet, oraz Arturowi Korbasewiczowi za szereg cennych merytorycznych uwag.