Текст книги "Krzyżacy, tom drugi"
Автор книги: Henryk Sienkiewicz
Жанр:
Историческая проза
сообщить о нарушении
Текущая страница: 26 (всего у книги 36 страниц)
Jednakże w piątym roku, gdy ład był wprowadzon we wszystkich wsiach nadzwyczajny, gdy nad skończoną czatownią [1956]
[Закрыть]powiewała już od kilku miesięcy chorągiew z Tępą Podkową, a Jagienka powiła szczęśliwie czwartego syna, którego nazwano Jurandem – tak rzekł raz stary Maćko do Zbyszka:
– Wszystko się darzy i gdyby Pan Jezus jeszcze jedno zdarzył szczęśliwie – to bym już umarł spokojny.
A Zbyszko popatrzał nań pytającym wzrokiem i po chwili zapytał:
– Chyba o wojnie z Krzyżaki mówicie, bo czegóż by wam więcej trzeba?
– To ci rzekę, com drzewiej [1957]
[Закрыть]mówił – odpowiedział Maćko – że póki mistrz Konrad [1958]
[Закрыть]żywie, wojny nie będzie.
– Albo to mu wiecznie żyć?
– Ale i mnie nie wiecznie i dlatego o czym innym myślę.
– A zaś o czym?
– Ii! lepiej nie zapowiadać. Tymczasem się do Spychowa wybieram, a może zdarzy się i książąt na Płocku [1959]
[Закрыть]i na Czersku odwiedzić.
Zbyszka nie zdziwiła zbytnio ta zapowiedź, albowiem w ciągu ostatnich lat kilkakrotnie stary Maćko wyjeżdżał do Spychowa, więc tylko zapytał:
– Długo zabawicie [1960]
[Закрыть]?
– Dłużej niż zwykle, bo się w Płocku zatrzymam.
Jakoż w tydzień później wyjechał Maćko, wziąwszy ze sobą kilka wozów i zbroję dobrą, „na wypadek, jeśli się przyjdzie w szrankach [1961]
[Закрыть]potykać”. Na odjezdnym zapowiedział, że może zabawi dłużej niż zwykle, i istotnie zabawił dłużej, gdyż przez pół roku nie było o nim żadnej wieści. Zbyszko począł się niepokoić i w końcu wyprawił umyślnego do Spychowa, ale ów spotkał Maćka za Sieradzem i wrócił z nim razem.
Stary rycerz wrócił jakiś chmurny, ale wypytawszy dokładnie Zbyszka o wszystko, co się podczas jego niebytności [1962]
[Закрыть]działo – i zaspokojon, że wszystko szło dobrze, rozpogodził się nieco – i pierwszy zaczął mówić o swej wyprawie.
– Wiesz, że byłem w Malborgu – rzekł.
– W Malborgu?
– A gdzie by indziej?
Zbyszko popatrzał na niego przez chwilę zdumionymi oczyma, po czym uderzył się nagle dłonią po udzie i rzekł:
– O prze Bóg! A ja na śmierć zapomniałem.
– Wolno było tobie zapomnieć, boś ślubów dopełnił – odrzekł Maćko – ale nie daj Bóg, abym ja przysiędze i czci własnej umknął [1963]
[Закрыть]. Nie nasz to obyczaj, aby czegoś zaniechać – i tak mi dopomóż Święty Krzyż, jako póki mi tchu w nozdrzach, póty ja go nie zaniecham.
Tu zmierzchła twarz Maćka i stała się tak groźną i zawziętą, jako ją Zbyszko widywał tylko za dawnych lat u Witolda [1964]
[Закрыть]i Skirwoiłły, gdy miało przyjść do bitwy z Krzyżaki.
– No i co? – zapytał. – Odjął się [1965]
[Закрыть]wam?
– Nie odejmował się, bo mi nie stanął.
– Czemu zaś?
– Komturem wielkim [1966]
[Закрыть]został.
– Kuno Lichtenstein komturem ci wielkim został?
– Ba! Może go i wielkim mistrzem obiorą. Kto go wie! Ale on już i teraz z książęty się równym być mniema. Mówią, że wszystkim rządzi i że wszystkie sprawy Zakonu na jego głowie, a mistrz nic bez niego nie poczyna. Gdzie ci tam taki stanie na udeptaną ziemię! Na śmiech ludzki jeno [1967]
[Закрыть]zarobisz.
– Wyśmieli was? – zapytał Zbyszko, któremu oczy zaiskrzyły się nagle gniewem.
– Śmiała się księżna Aleksandra [1968]
[Закрыть]w Płocku: „Jedźże, powiada, i cesarza rzymskiego pozwij! Jemu, powiada (niby Lichtensteinowi), jako wiemy, przysłali także pozwy i Zawisza Czarny [1969]
[Закрыть], i Powała [1970]
[Закрыть], i Paszko z Biskupic [1971]
[Закрыть], a też nawet takim mężom nie odkazał [1972]
[Закрыть]nic, bo nie może. Przecie nie serca mu brak, jeno że jest zakonnik i że, prawi [1973]
[Закрыть], urząd ma tak znaczny i godny, że mu te rzeczy nie w głowie – i że więcej by czci uchybił przyjmując, niźli na pozwy nie zważając”. Tak ci to pani mówiła.
– A wy co na to?
– Zafrasowałem się [1974]
[Закрыть]okrutnie, ale rzekłem, że i tak do Malborga muszę jechać, abym mógł powiedzieć Bogu i ludziom: „Co było w mojej mocy – tom uczynił”. Prosiłem tedy [1975]
[Закрыть]pani, żeby mi obmyśliła jakoweś poselstwo i dała pisanie do Malborga, bom wiedział, że inaczej głowy z tego wilczego gniazda nie wywiozę. W duszy zaś myślałem tak: „Jużci nie chciał wyznaczyć zroku [1976]
[Закрыть]ni Zawiszy, ni Powale, ni Paszkowi, ale jeśli go wobec samego mistrza, wszystkich komturów i gości za gębę porwę, a wąsy i brodę mu wyszarpnę – to przecie stanie”.
– Bogdajże was! – zawołał z zapałem Zbyszko.
– Co? – rzekł stary rycerz. – Na wszystko jest rada, byle głowę na karku mieć. Ale tu Pan Jezus łaski umknął, bom go w Malborgu nie zastał. Powiedzieli, że do Witolda w posły pojechał. Nie wiedziałem wtedy, co czynić: czekać czy za nim jechać. Bałem się rozminąć. Ale żem to z mistrzem i wielkim szatnym [1977]
[Закрыть]miał z dawnych czasów znajomość – spuściłem im się z tajemnicy [1978]
[Закрыть], dlaczegom przyjechał, oni zaś zakrzyknęli, że to nie może być.
– Czemu?
– Skroś tej samej przyczyny [1979]
[Закрыть], którą księżna na Płocku wyłuszczyła.
I mistrz przy tym rzekł: „Co byś o mnie myślał, gdybym ja każdemu rycerzowi z Mazowsza albo z Polski stawał?” No – i praw był [1980]
[Закрыть], bo dawno by go już na świecie nie było. Cudowali się [1981]
[Закрыть]tedy obaj z szatnym – i opowiedzieli to przy stole na wieczerzy. To ci mówię, jakobyś w ul dmuchnął! A szczególnie między gośćmi podniosła się ich zaraz kupa: „Kuno – krzyczeli – nie może, ale my możem!” Wybrałem sobie tedy trzech, chcąc się z nimi po kolei potykać, ale mistrz po wielkich prośbach pozwolił jeno [1982]
[Закрыть]z jednym, któremu na przezwisko było też Lichtenstein i który był Kuna krewny.
– No i co? – zakrzyknął Zbyszko.
– Ano, jużci przywiozłem jego blachy, ale tak całkiem popękane, że i jednej grzywny [1983]
[Закрыть]nikt za nie nie da.
– Bójcie się Boga, toście przysięgę spełnili!
– Zrazu byłem rad [1984]
[Закрыть], bom i sam tak mniemał, ale potem pomyślałem: „Nie! – to nie to samo!” I teraz spokoju nijakiego nie mam, bo nuż to nie to samo!
Lecz Zbyszko począł go pocieszać.
– Mnie też znacie, że w takich rzeczach ni sobie, ni komu nie folguję [1985]
[Закрыть], ale gdyby mi się tak przygodziło [1986]
[Закрыть], to miałbym dosyć. I to wam mówię, że najwięksi rycerze w Krakowie mi w tym przyświadczą. Sam Zawisza [1987]
[Закрыть], który na czci rycerskiej najlepiej się zna, pewnie nie co innego powie.
– Tak mówisz? – zapytał Maćko.
– Pomyślcie jeno: oni sławni w całym świecie – i pozwali go też, a żaden nie sprawił nawet i tyle, ile wyście sprawili. Ślubowaliście śmierć Lichtensteinowi – i przecie Lichtensteinaście zarżnęli.
– Może – rzekł stary rycerz.
A Zbyszko, który był ciekaw spraw rycerskich, zapytał:
– Nuże! mówcie: młody był czy stary? i jakże było: z konia czy piechtą?
– Było mu ze trzydzieści pięć roków i brodę miał do pasa, a było z konia. Bóg mi pomógł, że go kopią zmacałem, ale potem przyszło do mieczów. To tak, mówię ci, krew mu z gęby buchała, że cała broda była jakoby jeden sopel.
– A narzekaliście nieraz, że się starzejecie?
– Bo jak na koń siędę alboli się na ziemi rozkraczę, to się trzymam krzepko, ale już na siodło we zbroi całej nie skoczę.
– Ale i Kuno nie byłby się wam odjął.
Stary machnął pogardliwie ręką na znak, że z Kunonem byłoby mu poszło znacznie łatwiej – po czym poszli oglądać zdobyczne „blachy”, które Maćko zabrał tylko na znak zwycięstwa, bo zresztą [1988]
[Закрыть]były zbyt potrzaskane i dlatego bez wartości. Tylko nabiodrza i nagolenniki były nietknięte i roboty bardzo przedniej.
– Wolałbym wszelako, żeby to były Kunona – mówił posępnie Maćko.
Na co Zbyszko:
– Wie Pan Bóg, co lepiej. Kunona, jeśli mistrzem zostanie, to już nie dostaniecie, chybaby w jakowej wielkiej bitwie.
– Nastawiałem ci ja ucha, co ludzie mówią – odrzekł Maćko. – Jedni tedy gadają, że po Kondracie będzie Kuno, a drudzy, że brat Kondratowy, Ulryk [1989]
[Закрыть].
– Wolałbym, żeby był Ulryk – rzekł Zbyszko.
– I ja, a wiesz dlaczego? Kuno rozum ma większy i chytrzejszy, a Ulryk zapalczywszy. Prawy [1990]
[Закрыть]to jest rycerz, któren [1991]
[Закрыть]czci dochowuje, ale do wojny z nami aż drży. Powiadają też, że byle mistrzem ostał, to przyjdzie wnet taka nawałnica, jakiej na świecie nie bywało. A na Kondrata omdlałości pono [1992]
[Закрыть]już często przychodzą. Raz go zamroczyło i przy mnie. Hej! może doczekamy!
– Daj to Bóg! A są jakie nowe niezgody z Królestwem?
– Są stare i nowe. Krzyżak zawsze Krzyżakiem. Chociaż wie, żeś mocniejszy i że z tobą źle zadrzeć, będzie ci na twoje dybał [1993]
[Закрыть], bo inaczej nie może.
– Przecie oni myślą, że Zakon od wszystkich królestw mocniejszy.
– Nie wszyscy, ale wielu, a między nimi i Ulryk. Bo w rzeczy [1994]
[Закрыть], potęga to jest okrutna.
– A pamiętacie, co mówił Zyndram z Maszkowic [1995]
[Закрыть]?
– Pamiętam i tam z każdym rokiem gorzej. Brat brata tak nie przyjmie jako mnie tam przyjmowali, gdy żaden Krzyżak nie poglądał. Mają ich tam wszyscy dosyć.
– To i niedługo czekać!
– Niedługo albo i długo – rzekł Maćko.
I po chwili zastanowienia dodał:
– A tymczasem trza harować – i majętności przysparzać, aby godnie w pole wystąpić.
Rozdział czterdziesty ósmyMistrz Konrad [1996]
[Закрыть]zmarł jednak dopiero w rok później. Jaśko ze Zgorzelic, brat Jagienki, który pierwszy usłyszał w Sieradzu nowinę i o jego śmierci, i o obiorze Ulryka von Jungingen [1997]
[Закрыть], pierwszy też przywiózł ją do Bogdańca, w którym zarówno jak i we wszystkich szlacheckich siedzibach wstrząsnęła ona do głębi dusze i serca. „Nastają czasy, jakich dotychczas nie było” – rzekł uroczyście stary Maćko, a Jagienka przyprowadziła w pierwszej chwili wszystkie dzieci przed Zbyszka i sama poczęła się z nim żegnać, jakby już nazajutrz miał wyruszyć. Maćko i Zbyszko wiedzieli wprawdzie, że wojna nie rozpala się tak od razu jak ogień w kominie, niemniej jednak wierzyli, że do niej przyjdzie – i poczęli się gotować. Wybierali konie, zbroje, ćwiczyli w wojennym rzemiośle giermków, czeladź [1998]
[Закрыть], sołtysów ze wsi, siedzących na niemieckim prawie [1999]
[Закрыть], którzy obowiązani byli konno stawać na wyprawę – i uboższą szlachtę – włodyków [2000]
[Закрыть]– ci bowiem radzi [2001]
[Закрыть]garnęli się do możniejszych. A to samo czyniono i po wszystkich innych dworach, wszędy biły młoty w kuźniach, wszędy czyszczono stare pancerze, nacierano stopionym w sałhanach [2002]
[Закрыть]sadłem łuki i rzemienie, kowano wozy, czyniono zapasy spyży [2003]
[Закрыть]w krupach i wędzonym mięsiwie. Przy kościołach w niedziele i święta wypytywano o nowiny i smucono się, gdy przychodziły pokojowe, albowiem każdy nosił w duszy głębokie poczucie, że raz trzeba skończyć z tym strasznym wrogiem całego plemienia i że nie zakwitnie w potędze, w spokoju i pracy Królestwo, póki, wedle słów św. Brygidy [2004]
[Закрыть], nie będą wyłamane Krzyżakom zęby i nie będzie odcięta im prawa ręka.
W Krześni zaś szczególnie otaczano Maćka i Zbyszka, jako ludzi znających Zakon i świadomych wojny z Niemcami. Wypytywano się ich nie tylko o nowiny, ale i sposoby na Niemców: jak najlepiej w nich bić, jak mają zwyczaj się potykać, w czym od Polaków wyżsi, a w czym niżsi, i czy po skruszeniu kopii łatwiej na nich zbroje łamać toporem czyli też mieczem.
Oni zaś byli istotnie tych rzeczy świadomi, więc słuchano ich z wielką uwagą, tym bardziej że było przekonanie powszechne, że wojna to nie będzie łatwa, że przyjdzie się mierzyć z najprzedniejszym [2005]
[Закрыть]rycerstwem wszelkich krajów i nie poprzestawać na tym, że tu i owdzie pokołacze się nieprzyjaciela, jeno uczynić to rzetelnie do „cna” [2006]
[Закрыть]albo też zginąć z kretesem. Mówili tedy między sobą włodykowie [2007]
[Закрыть]: „Skoro trzeba, to trzeba – ich śmierć albo nasza”. I pokoleniu, które w duszach nosiło poczucie przyszłej wielkości, nie odbierało to ochoty, owszem! rosła ona z każdą godziną i dniem, ale przystępowano do dzieła bez próżnej chwalby i chełpliwości [2008]
[Закрыть], a raczej z pewnym zawziętym skupieniem i z gotową na śmierć powagą.
– Nam alibo im śmierć pisana.
Ale tymczasem czas upływał i dłużył się, a wojny nie było. Mówiono wprawdzie o niezgodach między królem Władysławem [2009]
[Закрыть]a Zakonem – i jeszcze o ziemi dobrzyńskiej, choć była już przed laty wykupiona, i o sporach nadgranicznych, o jakowymś Drezdenku, o którym wielu po raz pierwszy w życiu słyszało, a o które spierały się jakoby obie strony, ale wojny nie było. Niektórzy poczęli nawet już wątpić, czy będzie, bo przecie spory bywały zawsze, ale kończyło się zwykle na zjazdach, układach i wysyłaniu poselstw. Owóż rozeszła się wieść, że i teraz przyjechali jacyś posłowie krzyżaccy do Krakowa, a polscy udali się do Malborga. Poczęto mówić o pośrednictwie królów czeskiego i węgierskiego, a nawet samego papieża. Z dala od Krakowa nie wiedziano niczego dokładnie, więc rozmaite, a często dziwaczne i niepodobne chodziły między ludźmi słuchy, ale wojny nie było.
W końcu i sam Maćko, za którego pamięci niemało przeszło gróźb wojennych i układów – nie wiedział, co o wszystkim myśleć, i wybrał się do Krakowa, aby jakiejś pewniejszej wieści zasięgnąć. Zabawił [2010]
[Закрыть]tam niedługo, bo szóstego tygodnia był już z powrotem – i wrócił z twarzą wielce wyjaśnioną [2011]
[Закрыть]. Gdy zaś w Krześni otoczyła go jak zwykle ciekawa nowin szlachta, na liczne pytania odpowiedział im pytaniem:
– A groty u kopij i topory macie wyostrzone?
– Albo co? Nuże! Na rany boskie! Jakie nowiny? Kogoście widzieli? – wołano ze wszystkich stron.
– Kogo widziałem? Zyndrama z Maszkowic [2012]
[Закрыть]! A jakie nowiny? Takie, że pono wraz [2013]
[Закрыть]konie siodłać przyjdzie.
– Prze Bóg! Jakże to? Powiadajcie!
– A słyszeliście o Drezdenku?
– Jużci żeśmy słyszeli. Ale zameczek to, jakich wiele i ziemi bogdaj [2014]
[Закрыть]tam nie więcej niźli u was w Bogdańcu.
– Marna to wojny przyczyna, co?
– Pewnie, że marna; bywały i większe, a przecie nic potem nie nastąpiło.
– A wiecie, jaką mi przypowieść Zyndram z Maszkowic z przyczyny Drezdenka powiedział?
– Prędzej mówcie, bo nam czapki na łbach zgorzeją [2015]
[Закрыть]!
– Powiedział mi tedy [2016]
[Закрыть]tak: „Szedł ślepy gościńcem i przewalił się przez kamień. Przewalił się, bo był ślepy, ale przecie kamień przyczyną”. Otóż Drezdenko to taki kamień.
– Jakże to? co? Jeszcze ci Zakon stoi.
– Nie rozumiecie? Tedy wam inaczej tak powiem: gdy naczynie zbyt pełne, to jedna kropla je przeleje.
Więc zapał ogarniał rycerstwo tak wielki, iż Maćko musiał go hamować, bo chcieli zaraz na koń siadać i do Sieradza ciągnąć.
– Bądźcie gotowi – mówił im – ale czekajcie cierpliwie. Już też i o nas nie zapomną.
Więc trwali w gotowości, ale czekali długo, tak nawet długo, że niektórzy poczęli znów wątpić. Lecz Maćko nie wątpił, bo jako z przylotu ptactwa poznaje się nadejście wiosny, tak on, jako człek doświadczony, umiał z rozmaitych oznak wywnioskować, że zbliża się wojna – i to wielka.
Więc naprzód nakazano łowy we wszystkich borach i puszczach królewskich tak ogromne, jakich najstarsi ludzie nie pamiętali. Zbierano tedy tysiącami osaczników na obławy, na których padały całe stada żubrów, turów [2017]
[Закрыть], jeleni, dzików i różnej pomniejszej zwierzyny. Lasy dymiły przez całe tygodnie i miesiące, w dymach zaś wędzono solone mięsiwo, a następnie odsyłano je do miast wojewódzkich, a stamtąd na skład do Płocka. Oczywistym było, że szło o zapasy dla wielkich wojsk. Maćko wiedział dobrze, co o tym myśleć, bo takie same łowy nakazywał przed każdą większą wyprawą na Litwie Witold. Lecz były i inne oznaki. Oto chłopi poczęli całymi gromadami uciekać „spod Niemca” do Królestwa i na Mazowsze [2018]
[Закрыть]. W okolicę Bogdańca przybywali głównie poddani niemieckich rycerzy ze Śląska, ale wiedziano, że wszędzie dzieje się to samo, a zwłaszcza na Mazowszu. Czech gospodarzący w Spychowie na Mazowszu przysłał stamtąd kilkunastu Mazurów, którzy schronili się do niego z Prus. Ludzie ci prosili, by im pozwolono wziąć udział w wojnie „na piechtę” – albowiem chcieli pomścić się swych krzywd na Krzyżakach, których nienawidzili duszą całą. Powiadali też, że niektóre nadgraniczne wsie w Prusiech [2019]
[Закрыть]prawie zupełnie opustoszały, albowiem kmiecie [2020]
[Закрыть]przenieśli się z żonami i dziećmi do księstw mazowieckich. Krzyżacy wieszali wprawdzie schwytanych zbiegów, ale nieszczęsnego ludu nic już nie mogło powstrzymać i niejeden wolał śmierć od życia pod straszliwym jarzmem niemieckim. Następnie poczęli się roić w całym kraju „dziadowie” z Prus. Ciągnęli oni wszyscy do Krakowa. Napływali z Gdańska, z Malborga, z Torunia, z dalekiego nawet Królewca, ze wszystkich pruskich miast i ze wszystkich komandorii. Byli między nimi nie tylko dziady, ale klechowie [2021]
[Закрыть], organiści, różni słudzy klasztorni, a nawet klerycy i księża. Domyślano się, że znoszą wiadomości o wszystkim, co się dzieje w Prusiech: o przygotowaniach wojennych, o utwierdzaniu [2022]
[Закрыть]zamków, o załogach, o wojskach najemnych i gościach. Jakoż szeptano sobie, że wojewodowie po miastach wojewódzkich, a w Krakowie rajcy [2023]
[Закрыть]królewscy zamykali się z nimi całymi godzinami, słuchając ich i spisując ich wiadomości. Niektórzy wracali chyłkiem do Prus, a potem znowu zjawiali się w Królestwie. Dochodziły wieści z Krakowa, że król i panowie rada wiedzą przez nich o każdym kroku Krzyżaków.
Przeciwnie działo się w Malborgu. Pewien duchowny, zbiegły z tej stolicy, zatrzymał się u dziedziców Koniecpola i opowiadał im, że mistrz Ulryk i inni Krzyżacy nie troszczą się o wieści z Polski i że pewni są, iż jednym zamachem zawojują i obalą na wieki wieków całe Królestwo, „tak, aby ślad po nim nie został”. Powtarzał przy tym słowa mistrza wypowiedziane na uczcie w Malborgu: „Im ich więcej będzie, tym bardziej kożuchy w Prusiech potanieją”. Gotowali się więc do wojny w radości i upojeniu, dufni [2024]
[Закрыть]we własną siłę i pomoc, którą im wszystkie, najdalsze nawet królestwa nadeślą.
Lecz mimo tych wszystkich wojennych oznak, przygotowań i zabiegów, wojna nie przychodziła tak prędko, jak sobie ludzie życzyli. Młodemu dziedzicowi z Bogdańca „cniło się [2025]
[Закрыть]” już także w domu. Wszystko było od dawna gotowe, dusza rwała się w nim do sławy i do boju, przeto ciężki mu był każdy dzień zwłoki – i często czynił o to wymówki stryjcowi, tak jakby wojna lub pokój od niego zależały.
– Boście obiecywali na pewno, że będzie – mówił – a tu nic i nic!
Na to zaś Maćko:
– Mądryś, ale nie bardzo! A to nie widzisz, co się dzieje?
– A jak się król w ostatniej godzinie zgodzi? Mówią, że nie chce wojny.
– Bo nie chce, ale któż jak nie on zakrzyknął: „Chybabym nie był królem, gdybym Drezdenko zabrać pozwolił”, a Drezdenko Niemce jak wzięli, tak i dotychczas dzierżą [2026]
[Закрыть]. Ba! król nie chce rozlewu krwi chrześcijańskiej, ale panowie rada, którzy rozum mają bystry, czując większą moc polską przypierają Niemców do ściany – i to ci jeno [2027]
[Закрыть]rzekę, że gdyby nie było Drezdenka, to by się znalazło co innego.
– Bo jako słyszałem, to jeszcze mistrz Kondrat [2028]
[Закрыть]zabrał Drezdenko, a on się przecie króla bał.
– Bał się, gdyż lepiej od innych przeznał [2029]
[Закрыть]potęgę polską, ale chciwości zakonnej i on nie umiał pohamować. W Krakowie mówili mi tak: stary von Ost, dziedzic Drezdenka, w czasie gdy Krzyżaki zabierały Nową Marchię [2030]
[Закрыть], pokłonił się jako hołdownik królowi, gdyż to ziemia była od wieków polska, więc chciał do Królestwa należeć. Ale zaprosili ci go Krzyżacy do Malborga, spoili winem i uzyskali od niego zapis. Wtedy to zbrakło już do ostatka królowi cierpliwości.
– Wiera [2031]
[Закрыть], że mogło mu zbraknąć – zawołał Zbyszko.
Lecz Maćko rzekł:
– Ale to tak jest, jako Zyndram z Maszkowic powiadał: Drezdenko to jeno kamień, przez który się ślepy przewalił.
– Gdyby zaś Niemce oddali Drezdenko, to co będzie?
– To znajdzie się inny kamień. Ale nie odda ci Krzyżak tego, co raz połknął, chyba mu brzuch rozpłatasz [2032]
[Закрыть], co daj Bóg, abyśmy prędko uczynili.
– Nie! – zawołał pokrzepiony na duchu Zbyszko. – Kondrat może by oddał, Ulryk [2033]
[Закрыть]nie odda. Prawy [2034]
[Закрыть]to rycerz, na którym skazy nijakiej nie masz, ale okrutnie zapalczywy.
Tak to oni ze sobą rozmawiali, a tymczasem zdarzenia staczały się, jakby kamienie potrącone na stromych ścieżkach górskich nogą przechodnia, z coraz większym pędem ku przepaści.
Nagle rozegrzmiała po całym kraju wiadomość, że Krzyżacy napadli i zagrabili staropolski, zastawiony johannitom [2035]
[Закрыть]Santok [2036]
[Закрыть]. Nowy mistrz Ulryk, który, gdy posłowie polscy przybyli, aby mu złożyć życzenia z powodu jego wyboru, wyjechał umyślnie z Malborga i który od pierwszej chwili swych rządów nakazał, by w stosunkach z królem i Polską miasto [2037]
[Закрыть]łaciny używać języka niemieckiego – pokazał wreszcie, kim jest. Krakowscy panowie, którzy po cichu pchali do wojny, zrozumieli, że on do niej pcha głośno i nie tylko głośno, ale na oślep i z takim zuchwalstwem, jakiego względem polskiego narodu nie dopuszczali się nigdy mistrzowie nawet wówczas, gdy ich potęga była w istocie większą, a Królestwa mniejszą niż ninie [2038]
[Закрыть].
Jednakże mniej zapalczywi a przebieglejsi od Ulryka dostojnicy Zakonu, którzy znali Witolda [2039]
[Закрыть], starali się go sobie zjednać darami i pochlebstwy tak przechodzącymi wszelką miarę, iż podobnych trzeba było chyba szukać w tych czasach, gdy cezarom rzymskim wznoszono za życia świątynie i ołtarze. „Dwóch jest dobrodziejów Zakonu – mówili posłowie krzyżaccy, bijąc czołem temu namiestnikowi Jagiełły – pierwszy Bóg, a drugi Witold; przeto jest święte każde życzenie i każde słowo Witolda dla Krzyżaków”. I błagali go o rozjemstwo w sprawie o Drezdenko w tej myśli, że gdy jako podległy królowi podejmie sie sądzić swego zwierzchnika, tym samym go obrazi – i dobre ich stosunki przerwą sie, jeśli nie na zawsze, to przynajmniej na czas dłuższy. Lecz że panowie rada wiedzieli o wszystkim, co się w Malborgu dzieje i zamierza, przeto [2040]
[Закрыть]król wybrał także Witolda na rozjemcę.
I pożałował Zakon wyboru. Dostojnicy krzyżaccy, którym zdawało się, że znają wielkiego księcia, znali go nie dość jeszcze, albowiem Witold nie tylko przysądził Drezdenko Polakom, lecz wiedząc zarazem i odgadując, na czym się sprawa skończyć musi – podniósł znów Żmujdź i coraz groźniejsze ukazując Zakonowi oblicze, jął [2041]
[Закрыть]ją wspomagać ludźmi, orężem i zbożem z żyznych ziem polskich nadsyłanym.
Co gdy się stało, wszyscy po wszystkich ziemiach olbrzymiego państwa zrozumieli, że wybiła stanowcza godzina. Jakoż wybiła.
Raz w Bogdańcu gdy stary Maćko, Zbyszko i Jagienka siedzieli przed bramą kasztelu [2042]
[Закрыть]zażywając cudnej pogody i ciepła – zjawił się nagle na spienionym koniu nieznany człowiek, osadził go przed bramą, cisnął coś na kształt wieńca splecionego z łozy i wierzbiny pod nogi rycerzy – i krzyknąwszy: „Wici [2043]
[Закрыть]! wici!” – pomknął dalej.
A oni zerwali się na równe nogi w wielkim wzruszeniu. Twarz Maćka stała się groźna i uroczysta. Zbyszko skoczył, aby pchnąć [2044]
[Закрыть]giermka z wicią dalej, po czym wrócił z ogniem w źrenicach i zawołał:
– Wojna! Wreszcie Bóg dał! Wojna!
– I taka, jakiejśmy przedtem nie widzieli! – dorzucił poważnie Maćko.
Następnie krzyknął na czeladź [2045]
[Закрыть], która w mig zebrała się wokół państwa:
– Dąć w rogi z czatowni [2046]
[Закрыть]na cztery strony świata! a inni niech skoczą na wsie po sołtysów. Konie ze stajen wywieść i wozy zaprzęgać! Duchem [2047]
[Закрыть]!
I głos jego jeszcze nie przegrzmiał, gdy czeladź kopnęła się w różne strony, aby spełnić rozkazy, które nie były trudne, gdyż wszystko z dawna było gotowe: ludzie, wozy, konie, broń, zbroje, zapasy – tylko siadać i jechać!
Lecz przedtem Zbyszko jeszcze zapytał Maćka:
– A wy nie ostaniecie w domu?
– Ja? Co ci w głowie?
– Bo wedle prawa możecie, że to człowiek z was w leciech [2048]
[Закрыть]podeszły, a byłaby jakowaś opieka nad Jagienką i dziećmi.
– No, to słuchaj: ja do białego włosa czekał na tę godzinę.
I dosyć było spojrzeć na jego zimne, zawzięte oblicze, aby poznać, że na nic wszelka namowa. Zresztą, mimo siódmego krzyżyka, chłop był jeszcze czerstwy [2049]
[Закрыть]jak dąb i ręce łatwo chodziły mu w stawach, a topór w nich aż warczał. Nie mógł już wprawdzie skoczyć w pełnej zbroi bez strzemion na konia, ale i wielu młodych, zwłaszcza między zachodnimi rycerzami, tego uczynić nie mogło. Natomiast ćwiczenie rycerskie posiadał ogromne i bardziej doświadczonego wojownika nie było w całej okolicy.
Jagienka też widocznie nie obawiała się sama zostać, gdyż usłyszawszy słowa męża, wstała i ucałowawszy go w rękę, rzekła:
– Nie frasuj się [2050]
[Закрыть]ty o mnie, miły Zbyszku, bo kasztel jest godny, a i to wiesz, że ja tam niezbyt płochliwa, i że ni kusza, ni sulica [2051]
[Закрыть]mi nie nowina. Nie czas o nas myśleć, gdy trza Królestwo ratować, a nad nami tu Bóg będzie opiekunem.
I nagle oczy jej wezbrały łzami, które stoczyły się w wielkich kroplach po cudnej liliowej [2052]
[Закрыть]twarzy. Więc ukazawszy gromadkę dzieci, tak dalej mówiła wzruszonym, drgającym głosem:
– Hej! żeby nie one pędraki, póty by ja ci u nóg leżała, póki byś mnie nie wziął na tę wojnę!
– Jaguś! – zawołał Zbyszko, chwytając ją w ramiona.
A ona objęła mu też szyję i jęła powtarzać, tuląc się do niego z całej siły:
– Jeno mi ty wróć, mój złoty, mój jedyny, mój najmilejszy!
– A zaś co dzień dziękuj Bogu, że ci dał taką niewiastę! – dodał grubym głosem Maćko.
I w godzinę później ściągnięto z czatowni chorągiew na znak nieobecności panów. Zbyszko i Maćko zezwolili, aby Jagienka razem z dziećmi odprowadziła ich do Sieradza, więc po obfitym posiłku ruszyli wszyscy razem z ludźmi i całym taborem wozów.
Dzień był jasny, bez wiatru. Bory stały w ciszy nieruchome. Stada na połach i ugorach zażywały także południowego spoczynku, przeżuwając paszę powolnie i jakby w zamyśleniu. Jeno z powodu suchości powietrza wznosiły się tu i ówdzie po drogach kłęby złotego kurzu, a nad owymi kłębami płonęły jakby ogniki niezmiernie w słońcu błyszczące. Zbyszko ukazywał je żonie i dzieciom mówiąc:
– Wiecie, co to się tam tak łyska nad kurzawą? To groty kopij i sulic. Wszędy już widać wici doszły i zewsząd ciągnie naród na Niemca.
Jakoż tak było. Niedaleko za granicą Bogdańca spotkali brata Jagienki, młodego Jaśka ze Zgorzelic, który jako dziedzic dość możny szedł w trzy kopie [2053]
[Закрыть], a luda prowadził z sobą dwudziestu.
Wkrótce potem na rozstaju wychyliło się ku nim z tumanów zarosłe oblicze Cztana z Rogowa, który nie był wprawdzie przyjacielem Bogdanieckich, ale teraz krzyknął z dala: „Bywaj na psubraty!” – i skłoniwszy się im życzliwie, pocwałował w siwym obłoku dalej. Spotkali także i starego Wilka z Brzozowej. Głowa już mu się trzęsła nieco ze starości, ale ciągnął i on, by pomścić śmierć syna, którego mu na Śląsku Niemcy zabili.
I w miarę jak zbliżali się do Sieradza, coraz częstsze były po drogach obłoki kurzawy, a gdy z dala ukazały się już wieże miejskie, cały gościniec roił się od rycerstwa, od sołtysów i od zbrojnych miejskich pachołków, którzy wszyscy ciągnęli na miejsce zbioru. Widząc tedy ów lud rojny a czerstwy i tęgi, w boju uporny, a na niewygody, słoty, chłody i wszelkie trudy nad wszystkie inne wytrzymały, krzepił się w sercu stary Maćko i pewne wróżył sobie zwycięstwo.