Текст книги "Krzyżacy, tom drugi"
Автор книги: Henryk Sienkiewicz
Жанр:
Историческая проза
сообщить о нарушении
Текущая страница: 21 (всего у книги 36 страниц)
Liczne pruskie mówiące litewską mową narody starte już były z oblicza ziemi. Litwa czuła do niedawna żelazną stopę krzyżacką ciążącą jej na piersiach tak straszliwie, że za każdym tchnieniem oddawała zarazem krew spod serca; Polska, lubo zwycięska w straszliwej bitwie pod Płowcami [1542]
[Закрыть], straciła jednak za Łokietkowych [1543]
[Закрыть]czasów swe dzierżawy na lewym brzegu Wisły razem z Gdańskiem, Tczewem, Gniewem i Świeciem. Rycerski Zakon Inflancki [1544]
[Закрыть]sięgał po ziemie ruskie, i szły oba te zakony jak pierwsza olbrzymia fala niemieckiego morza, które zalewało coraz szerzej i szerzej słowiańskie ziemie.
Aż nagle zaszło chmurą słońce krzyżacko-niemieckiej pomyślności. Litwa przyjęła chrzest z rąk polskich, a tron krakowski razem z ręką cudnej królewny odzierżył [1545]
[Закрыть]Jagiełło [1546]
[Закрыть]. Nie utracił wprawdzie Zakon przez to ani jednej ziemi, ani jednego zamku, ale uczuł, że przeciw sile stanęła siła, i stracił przyczynę, dla której istniał w Prusiech [1547]
[Закрыть]. Po chrzcie Litwy wrócić im było chyba do Palestyny i strzec pątników [1548]
[Закрыть]dążących do świętego miejsca. Ale wrócić – to znaczyło wyrzec się bogactw, władzy, potęgi, panowania, miast, ziem i całych królestw. Więc począł miotać się Zakon w przerażeniu i wściekłości jak potworny smok, w którego boku utkwiło żeleźce [1549]
[Закрыть]. Mistrz Konrad bał się stawić wszystkiego na jeden rzut kości i drżał na myśl o wojnie z wielkim królem, władcą ziem polskich, litewskich i obszernych dzierżaw ruskich, które Olgierd wydarł z gardła Tatarom, ale większość rycerzy krzyżackich parła do niej czując, że trzeba stoczyć bój na śmierć i życie, póki siły są nienaruszone, póki urok Zakonu nie zblednie, póki świat cały śpieszy mu na pomoc i póki gromy papieskie nie spadną na to ich gniazdo, dla którego rzeczą życia i śmierci było teraz – nie rozszerzanie chrześcijaństwa, lecz właśnie utrzymanie pogaństwa.
A tymczasem między narodami i po dworach oskarżano Jagiełłę i Litwę o chrzest pozorny i fałszywy, przedstawiając jako rzecz niepodobną [1550]
[Закрыть], aby stać się mogło w ciągu roku to, czego miecz zakonny nie mógł przez wieki dokonać. Burzono przeciw Polsce i przeciw jej władcy królów i rycerzy, jako przeciw opiekunom i obrońcom pogaństwa – a głosy te, którym jedynie w Rzymie nie dowierzano, rozchodziły się szeroką falą po świecie i ściągały ku Malborgowi książąt, grafów [1551]
[Закрыть]i rycerzy z Południa i Zachodu. Zakon nabierał ufności i poczuwał się w mocy. Marienburg ze swymi groźnymi zamkami i Przedzamczem olśniewał ludzi potęgą więcej niż kiedykolwiek – i olśniewało bogactwo, olśniewał pozorny ład – i cały Zakon wydawał się być władniejszy i bardziej na wiek wieków niepożyty [1552]
[Закрыть]niż dawniej. I nikt z książąt, nikt z owych rycerskich gości – nikt – prócz mistrza – nawet spomiędzy Krzyżaków nie rozumiał, że od czasu chrztu Litwy stało się coś takiego, jak gdyby te fale Nogatu, które osłaniały z jednej strony straszną twierdzę – zaczęły podmywać cicho i nieubłaganie jej mury. Nikt nie rozumiał, że w owym olbrzymim ciele została jeszcze siła – ale uleciała z niego dusza; kto świeżo przybył i spojrzał na ów wzniesiony ex luto [1553]
[Закрыть]Marienburg, na owe mury, baszty, na czarne krzyże w bramach, na budynkach i na szatach, temu przede wszystkim przychodziło na myśl, że i bramy piekielne nie przemogą [1554]
[Закрыть]tej północnej Krzyża stolicy.
Z podobną też myślą patrzyli na nią nie tylko Powała z Taczewa i Zbyszko, który tu już bywał poprzednio, lecz i wiele bystrzejszy od nich Zyndram z Maszkowic. I jemu, gdy w tej chwili spoglądał na to zbrojne rojowisko żołnierskie objęte w ramę baszt i olbrzymich tynów, zmierzchła twarz, a na pamięć nasunęły się mimo woli dumne słowa, którymi niegdyś Krzyżacy grozili królowi Kazimierzowi:
„Większać nasza moc i jeśli nie ustąpisz, do samego Krakowa mieczami naszymi ścigać cię będziem”.
Ale tymczasem komtur zamkowy powiódł rycerzy dalej, do Średniego Zamku, w którego wschodniej połaci leżały gościnne komnaty.
Rozdział trzydziesty czwartyMaćko i Zbyszko długi czas trzymali się w ramionach, gdyż miłowali się wzajem zawsze, a w ostatnich latach wspólne przygody i nieszczęścia uczyniły tę miłość jeszcze silniejszą. Stary rycerz od pierwszego wejrzenia na bratanka odgadł, że Danusi nie ma już na świecie, więc nie pytał o nic, jeno [1555]
[Закрыть]tulił do siebie młodzianka, chcąc przez moc tego uścisku pokazać mu, że nie został zupełnym sierotą i że ma jeszcze bliską żywą duszę, gotową podzielić się z nim niedolą.
Aż dopiero, gdy im smutek i boleść znacznie łzami spłynęły, zapytał po długim milczeniu Maćko:
– Zali [1556]
[Закрыть]wydarli ci ją znów, czyli też ci na ręku skonała?
– Na ręku mi skonała pod samym Spychowem – odrzekł młodzian.
I począł opowiadać, jak i co było, płaczem i wzdychaniami przerywając sobie opowiadanie, a Maćko słuchał uważnie, wzdychał także i w końcu znów jął [1557]
[Закрыть]wypytywać:
– A Jurand żywie jeszcze?
– Juranda żywiącegom [1558]
[Закрыть]odjechał, ale niedługo mu na świecie i pewnie go już nie obaczę.
– To może lepiej było nie odjeżdżać.
– Jakoże mi było was tu ostawiać?
– Parę niedziel [1559]
[Закрыть]wcześniej alibo później, wszystko jedno!
Ale Zbyszko popatrzył na niego bacznie i rzekł:
– I tak musieliście tu chorzeć? Jako Piotrowin [1560]
[Закрыть]wyglądacie.
– Bo choć słonko na ziemi przygrzewa, w podziemiu zawsze zimno i wilgoć tam jest okrutna z takowej przyczyny, że tu naokół zamku wody. Myślałem, że do szczętu [1561]
[Закрыть]spleśnieję. Dychać też nie ma czym i od tego wszystkiego rana mi się odnowiła – ta, wiesz… co to mi w Bogdańcu dopiero po bobrowym sadle szczebrzuch [1562]
[Закрыть]wylazł.
– Pamiętam – rzekł Zbyszko – bośmy po bobra z Jagienką chodzili. A to was tu psubraty w podziemiu trzymali?
Maćko poruszył głową i odpowiedział:
– Żeby ci tak szczerze rzec, to nieradzi [1563]
[Закрыть]oni mnie widzieli i już było ze mną źle. Wielka tu jest zawziętość na Witolda [1564]
[Закрыть]i Żmujdzinów, ale jeszcze większa na tych spomiędzy nas, którzy im pomagają. Próżnom [1565]
[Закрыть]gadał, dlaczegośmy między Żmujdzinów poszli. Byliby mi głowę ucięli i jeśli tak nie uczynili, to jeno dlatego, że im wykupu było żal, bo jako wiesz, pieniądz im nawet i od pomsty wdzięczniejszy, a po wtóre chcieli mieć w ręku dowód, że król Polaków poganom w pomoc posyła. Bo że Żmujdzini niebożęta proszą się o krzest, byle nie z ich rąk, to wiemy, którzyśmy tam byli, ale Krzyżaki udają, że nie wiedzą, i skarżą ich po wszystkich dworach, a z nimi razem i naszego króla.
Tu porwała Maćka zadyszka, tak że musiał na chwilę umilknąć, i dopiero odsapnąwszy, mówił dalej:
– I byłbym może skapiał [1566]
[Закрыть]w podziemiu. Wstawiał ci się za mną po prawdzie Arnold von Baden, któremu też o okup chodziło. Ale on nie ma między nimi nijakiej powagi i nazywają go niedźwiedziem. Szczęściem de Lorche dowiedział się o mnie od Arnolda i okrutnego zaraz narobił warchołu [1567]
[Закрыть]. Nie wiem, czy ci o tym powiadał, bo on rad [1568]
[Закрыть]kryje swoje dobre uczynki… Jego oni tu to za coś mają, bo już jeden de Lorche wielkie niegdyś w Zakonie piastował godności, a ten jest znamienitego rodu i bogacz. Mówił im tedy, że sam jest naszym jeńcem i że gdyby mi tu gardło wzięli albo gdybym skapiał z głodu i wilgotności, to ty jemu szyję utniesz. Groził ci kapitule [1569]
[Закрыть], że rozpowie po zachodnich dworach, jak Krzyżacy z pasowanymi rycerzami postępują. Aż zlękli się i wzięli mnie do lazaretu [1570]
[Закрыть], gdzie i powietrze, i strawa lepsza.
– Od Lorchego jednej grzywny nie wezmę, tak mi dopomóż Bóg!
– Miło od nieprzyjaciela brać, ale przyjacielowi słuszna rzecz przepuścić – rzekł Maćko – a skoro jako słyszę, ugoda z królem o wymianę jeńców stanęła, to i za mnie nie potrzebujesz płacić.
– Ba! a nasze słowo rycerskie? – zapytał Zbyszko. – Ugoda ugodą, a Arnold bezecność mógłby nam zadać.
Usłyszawszy to, zatroskał się Maćko, pomyślał nieco i rzekł:
– Ale można by coś odtargować?
– Samiśmy się cenili. Zaliśmy [1571]
[Закрыть]to teraz mniej warci?
Maćko zatroskał się jeszcze bardziej, ale w oczach odbił się podziw i jakby jeszcze większa miłość dla Zbyszka.
–A czci potrafi strzec!… Taki ci się już urodził – mruknął sam do siebie.
I począł wzdychać. Zbyszko myślał, że z żalu o te grzywny [1572]
[Закрыть], które mieli von Badenowi zapłacić, więc rzekł:
– Wiecie! Pieniędzy i tak jest dość, byle ona dola nie była taka ciężka.
– Bóg ci ją odmieni! – rzekł ze wzruszeniem stary rycerz. – Mnie tam niedługo już na świecie.
– Nie powiadajcie! Będziecie zdrowi, niech jeno was wiater przewieje.
– Wiater? Wiater młode drzewo przygnie, a stare złamie.
– Owa! nie próchnieją w was jeszcze gnaty i do starości wam daleko. Nie smućcie się!
– Żeby tobie było wesoło, to i ja bym się śmiał. Wszelako mam ci ja i inną do smutku przyczynę, a prawdą rzekłszy, nie tylko ja, ale i my wszyscy.
– Co zaś? – zapytał Zbyszko.
– A pamiętasz, jakom cię w obozie u Skirwoiłły zgromił za to, żeś moc krzyżacką sławił? W polu juści twardy jest nasz naród, ale tak z bliska, to się tutejszym psubratom dopiero teraz przypatrzył!…
Tu Maćko jakby w obawie, aby go kto nie dosłyszał, zniżył głos:
– I teraz widzę, żeś ty był praw [1573]
[Закрыть], nie ja. Niech ręka boska broni, co to za moc, co to za potęga! Swędzą naszych rycerzy ręce i chce im się jak najprędzej k'Niemcom [1574]
[Закрыть], a nie wiedzą, że Krzyżaków wszystkie narody i wszyscy królowie wspomagają, że pieniędzy u nich więcej, że ćwiczenie lepsze, że zamki warowniejsze i sprzęt wojenny godniejszy [1575]
[Закрыть]. Niech ręka boska broni!… I u nas, i tu mówią, że do wielkiej wojny przyjść musi i przyjdzie, ale gdy przyjdzie, to niechże Bóg zmiłuje się nad naszym Królestwem i naszym narodem!
Tu objął dłońmi swą szpakowatą głowę, łokcie wsparł na kolanach i zamilkł.
Zbyszko zaś rzekł:
– A widzicie. W pojedynkę niejeden z naszych od nich tęższy [1576]
[Закрыть], ale co do wielkiej wojny, pomiarkowaliście [1577]
[Закрыть]sami.
– Oj, pomiarkowałem! a da Bóg i ci posłowie królewscy pomiarkują także, a zwłaszcza rycerz z Maszkowic [1578]
[Закрыть].
– Widziałem, jako spochmurniał. Wielki z niego sprawca wojenny i powiadają, że nikt na świecie nie rozumie się tak na wojnie.
– Jeśli prawda, to chyba jej nie będzie.
– Jeśli Krzyżacy obaczą, że mocniejsi, to właśnie będzie. I powiem wam szczerze: bogdaj już przyszedł wóz alibo przewóz, gdyż dłużej nie lża [1579]
[Закрыть]nam tak żyć…
I z kolei Zbyszko, jakby przygniecion niedolą własną i powszechną, opuścił głowę, a Maćko rzekł:
– Szkoda zacnego Królestwa, a boję się, by nas Bóg za zbytnią zuchwałość nie pokarał. Pamiętasz, jak to rycerstwo przed katedrą na Wawelu przede mszą, wtedy kiedy ci to mieli głowę uciąć i nie ucięli – samego Tymura Kuternogę [1580]
[Закрыть]wyzywało, któren czterdziestu królestw jest panem i któren [1581]
[Закрыть]góry z głów ludzkich uczynił… Nie dość im Krzyżaków! wszystkich naraz chcieliby wyzwać – i w tym może być obraza boska.
A Zbyszko na owo wspomnienie chwycił się za płowe [1582]
[Закрыть]włosy, bo go niespodzianie ogarnął żal okrutny – i zakrzyknął:
– A któż mnie wówczas od kata zratował, jeśli nie ona! O Jezu! Danuśka moja!… O Jezu!…
I począł drzeć włosy, a następnie gryźć pięści, którymi łkanie chciał potłumić, tak rozskowyczało się w nim serce z nagłego bólu.
– Chłopie! miej Boga w sercu!… cichaj! – wołał Maćko. – Co wskórasz [1583]
[Закрыть]? Hamuj się! cichaj!…
Ale Zbyszko długi czas nie mógł się uspokoić i upamiętał [1584]
[Закрыть]się dopiero, gdy Maćko, który był istotnie jeszcze chory, zesłabł tak bardzo, że zachwiał się na nogach i padł na ławę w zupełnym zmysłów zamroczeniu. Wówczas młodzian położył go na tapczanie, pokrzepił winem, które przysłał komtur [1585]
[Закрыть]zamkowy, i czuwał nad nim, póki stary rycerz nie zasnął.
Nazajutrz zbudzili się późno, rzeźwiejsi i wypoczęci.
– No – rzekł Maćko – chyba jeszcze na mnie nie czas, i tak myślę, że byle mnie wiater polny przewiał, to i na koniu dosiedzę.
– Posłowie ostaną jeszcze kilka dni – odpowiedział Zbyszko – bo coraz to do nich ludzie przychodzą z prośbą o jeńców, którzy na Mazowszu albo w Wielkopolsce na rozboju schwytani, ale my możem jechać, kiedy chcecie i kiedy poczujecie się w siłach.
W tej chwili wszedł Hlawa.
– Nie wiesz zaś, co tam czynią posłowie? – spytał go stary rycerz.
– Zwiedzają Wysoki Zamek i kościół – odrzekł Czech. – Komtur zamkowy sam ich oprowadza, a potem pójdą do wielkiego refektarza [1586]
[Закрыть]na obiad, na który i wasze miłości ma mistrz zaprosić.
– A ty coś od rana czynił?
– A ja przypatrywałem się niemieckiej najemnej piechocie, którą kapitanowie ćwiczyli, i przyrównywałem ją z naszą czeską.
– A ty czeską pamiętasz?
– Wyrostkiem mnie pojmał rycerz Zych ze Zgorzelic, ale pamiętam dobrze, bom od małego był do takich rzeczy ciekawy.
– No i cóż?
– A nic! Jużci tęga [1587]
[Закрыть]jest krzyżacka piechota i ćwiczona godnie [1588]
[Закрыть], ale to są woły, a nasi Czesi wilcy. Gdyby tak przyszło co do czego, to przecie wasze miłoście wiedzą: woły wilków nie jadają, a wilki okrutnie na wołowinę łakome.
– Prawda jest – rzekł Maćko, który widocznie coś o tym wiedział – kto się o waszych otrze, to jako od jeża odskoczy.
– W bitwie konny rycerz za dziesięciu piechoty stanie [1589]
[Закрыть]– rzekł Zbyszko.
– Ale Marienburga jeno piechota może dobyć – odpowiedział giermek.
I na tym skończyła się rozmowa o piechocie, gdyż Maćko, idąc za biegiem swych myśli, rzekł:
– Słysz, Hlawa, dziś, jak podjem i poczuję się w mocy – to pojedziemy.
– A dokąd? – spytał Czech.
– Wiadomo, że na Mazowsze. Do Spychowa – rzekł Zbyszko.
– I tam już ostaniem?…
Na to spojrzał Maćko na Zbyszka pytającym wzrokiem, gdyż dotychczas nie było między nimi mowy o tym, co dalej uczynią. Młodzian może miał gotowe postanowienie, ale nie chciał nim widocznie stryjca zasmucić, więc rzekł wymijająco:
– Wpierw musicie wydobrzeć [1590]
[Закрыть].
– A potem co?
– Potem? Wrócicie do Bogdańca. Wiem, jako Bogdaniec miłujecie.
– A ty?
– I ja go miłuję.
– Nie mówię, żebyś do Juranda nie jechał – rzekł powoli Maćko – bo jeśli zamrze, to pogrześć [1591]
[Закрыть]go przystojnie należy, ale ty bacz, co powiem, gdyż, jako młody, rozumem mi nie dorównasz. Nieszczęśliwa to jakowaś ziemia ten Spychów. Co cię spotkało dobrego – to gdzie indziej, a tam nic, jeno strapienia ciężkie i frasunki [1592]
[Закрыть].
– Prawdę mówicie – rzekł Zbyszko – ale tam Danusina truchełka [1593]
[Закрыть]…
– Cichaj! – zawołał Maćko w obawie, że Zbyszka chwyci taki sam niespodziany ból jak wczoraj.
Ale na twarzy młodzianka odbiło się tylko rozrzewnienie i smutek.
– Będzie czas uradzać – rzekł po chwili. – W Płocku i tak musicie odpocząć.
– Starunku [1594]
[Закрыть]waszej miłości tam nie zbraknie – wtrącił Hlawa.
– Prawda! – rzekł Zbyszko – wiecie, że tam jest Jagienka? Jest dwórką przy księżnie Ziemowitowej [1595]
[Закрыть]. Ba – ale przecie wiecie, boście ją sami tam przywieźli. Była i w Spychowie. Aż mi to dziwno, żeście mi nic o niej u Skirwoiłły nie wspomnieli.
– Nie tylko była w Spychowie, ale bez niej Jurand alboby dotychczas macał koszturem drogi, alboby zamarł gdzie przy drodze. Przywiozłem ją do Płocka wedle opatowego dziedzictwa, a nie wspomniałem ci o niej, bo choćbym był wspomniał, byłoby to samo. Na nic tyś, niebożę, wówczas nie baczył.
– Wielce ona was kocha – rzekł Zbyszko. – Chwalić Boga, że nijakie listy nie były potrzebne, ale ona od księżny dostała listy za wami i przez księżnę od posłów krzyżackich.
– Niech Bóg za to dziewce błogosławi, bo lepszej na świecie nie ma! – rzekł Maćko.
Dalszą rozmowę przerwało im wejście Zyndrama z Maszkowic i Powały z Taczewa, którzy zasłyszawszy o wczorajszym omdleniu Maćka, przyszli go dziś odwiedzić.
– Pochwalony Jezus Chrystus! – rzekł przestąpiwszy próg Zyndram. – Jakoże wam dziś?
– Bóg zapłać! Pomału! Zbyszko prawi [1596]
[Закрыть], że byle mię wiater obwiał, to będzie całkiem dobrze.
– Co nie ma być?… będzie! Wszystko będzie dobrze – wtrącił Powała.
– Wywczasowałem [1597]
[Закрыть]się też na porządek! – odrzekł Maćko. – Nie tak jak wasze miłoście, którzy jako słyszę, ranoście wstali.
– Naprzód przychodzili do nas ludzie tutejsi mianować [1598]
[Закрыть]jeńców – rzekł Zyndram – a potem oglądaliśmy gospodarstwo krzyżackie: Przedzamcze i oba zamki.
– Tęgie gospodarstwo i tęgie zamki! – mruknął posępnie Maćko.
– Pewnie, że tęgie. Na kościele są arabskie ozdobności, o których powiadali Krzyżacy, że się takiego murowania od Saracenów [1599]
[Закрыть]w Sycylii nauczyli, a w zamkach komnaty ci osobliwe, na słupcach w pojedynkę alibo gromadami stojących. Obaczycie sami wielki refektarz. Utwierdzenie [1600]
[Закрыть]też wszędy okrutne, jakiego nigdzie nie masz. Takich murów i kula kamienna, chociażby największa nie ugryzie. Wiera [1601]
[Закрыть], iż miło patrzeć…
Zyndram mówił to tak wesoło, że Maćko spojrzał na niego zdziwiony i zapytał:
– A bogactwo ich, a porządki, a wojsko i gości – widzieliście?
– Wszystko nam pokazywali niby z gościnności, a w rzeczy [1602]
[Закрыть]dlatego, aby serce w nas upadło.
– No i cóż?
– Ano, da Bóg, że jak przyjdzie wojna, wyżeniem [1603]
[Закрыть]ich het, za góry i morza – tam, skąd przyszli.
A Maćko, przepomniawszy [1604]
[Закрыть]w tej chwili o chorobie, aż zerwał się na równe nogi ze zdziwienia.
– Jak to, panie – rzekł. – Mówią, że rozum macie bystry… Bo mnie aż zemdliło, gdym się ich potęgi napatrzył… Dla Boga! z czegoż to miarkujecie?
Tu zwrócił się do bratanka:
– Zbyszku, każ zaś to wino, które nam przysłali, postawić. Siadajcie, wasze moście, i mówcie, bo lepszej driakwi [1605]
[Закрыть]żaden medyk na moje choróbsko nie wymyśli.
Zbyszko, zaciekawion też bardzo, sam postawił dzbaniec z winem, a przy nim kubki, po czym siedli naokół stołu i pan z Maszkowic tak mówić począł:
– Utwierdzenie to jest nic, bo co ręką ludzką stawiane, to ręka ludzka zburzyć zdoła. Wiecie, co trzyma w kupie cegły? – wapno! A wiecie, co ludzi? – miłość.
– Rany boskie! miód wam, panie, z gęby płynie – zawołał Maćko.
A Zyndram uradował się w sercu tą pochwałą i tak dalej rzecz prowadził:
– Z tutejszych ludzi – ten ci ma u nas w pętach brata, ten syna, ten krewniaka, inny zięcia alibo kogo. Komturowie graniczni każą im na rozbój do nas chodzić – więc niejeden polegnie i niejednego nasi ułapią. Ale że tu już się zwiedzieli ludzie o ugodzie między królem a mistrzem – przychodzili tedy do nas od samego rana podawać nazwiska jeńców, które nasz pisarz spisywał. Był naprzód bednarz tutejszy, możny mieszczanin, Niemiec, mający dom w Malborgu, który w końcu rzekł: „Bym mógł waszemu królowi i Królestwu w czym się przysłużyć, nie tylko bym majętność, ale i głowę oddał”. Odprawiłem go myśląc, że Judasz. Ale potem przychodzi ksiądz świecki spod Oliwy, prosi o brata i tak powiada: „Prawda-li to, panie, że na naszych pruskich panów wojną nastąpicie? bo wiedzcie, że tu już cały naród, gdy mówi: »Przyjdź Królestwo Twoje«, to o waszym królu myśli”. Było potem o synów dwóch szlachty, co na lennych ziemiach wedle [1606]
[Закрыть]Sztumu siedzą; byli kupcy z Gdańska, byli rzemieślnicy, był, który dzwony w Kwidzyniu leje, była różnych ludzi kupa – i wszyscy gadali to samo.
Tu przerwał pan z Maszkowic, wstał, obaczył, czy za drzwiami nikt nie podsłuchuje, i wróciwszy, kończył przyciszonym nieco głosem:
– Długom ja o wszystko wypytywał. Nienawidzą w całych Prusiech Krzyżaków i księża, i szlachta, i mieszczanie, i kmiecie [1607]
[Закрыть]. I nienawidzi ich nie tylko ten naród, któren [1608]
[Закрыть]naszą alibo pruską mową mówi, ale nawet i Niemcy. Kto musi służyć, służy – ale zaraza każdemu milsza niż Krzyżak. Ot, co jest…
– Ba, ale co się to ma do krzyżackiej mocy – rzekł niespokojnie Maćko.
A Zyndram pogładził dłonią swoje potężne czoło, pomyślał chwilę, jakby szukał porównania, a wreszcie uśmiechnął się i zapytał:
– Potykaliście się kiedy w szrankach [1609]
[Закрыть]?
– Jużci i nieraz – odrzekł Maćko.
– To jakże myślicie? Nie zwali ci się z konia przy pierwszym starciu rycerz, choćby najmocniejszy, ale taki, któren ma poderżnięty poprąg [1610]
[Закрыть]u siodła i strzemiona?
– Jako żywo!
– No, widzicie: Zakon to taki rycerz.
– Prze Bóg! – zawołał Zbyszko. – Pewnie i w książce nic lepszego nie wyczytasz!
A Maćko aż wzruszył się i rzekł nieco drżącym głosem:
– Bóg wam zapłać. Na waszą głowę, panie, chyba umyślnie płatnerz [1611]
[Закрыть]musi hełm robić, bo gotowego na nią nigdzie nie masz.
Obiecywali sobie Maćko i Zbyszko wyjechać zaraz z Malborga, ale tego dnia, w którym tak bardzo pokrzepił ich dusze Zyndram z Maszkowic [1612]
[Закрыть], nie wyjechali, gdyż był na Wysokim Zamku obiad, a potem wieczerza na cześć posłów i gości, na którą Zbyszko był zaproszon jako królewski rycerz, a dla [1613]
[Закрыть]Zbyszka i Maćko. Obiad odbywał się w mniejszym gronie, we wspaniałym wielkim refektarzu [1614]
[Закрыть], który oświecało dziesięć okien, a którego palczaste sklepienie wspierało się, rzadko widzianym kunsztem budowniczym, tylko na jednym słupie. Prócz królewskich rycerzy zasiadł do stołu z obcych tylko jeden graf [1615]
[Закрыть]szwabski [1616]
[Закрыть]i jeden burgundzki [1617]
[Закрыть], który, lubo [1618]
[Закрыть]bogatych władców poddany, przyjechał w ich imieniu pożyczyć pieniędzy od Zakonu. Z miejscowych obok mistrza, wzięło udział w obiedzie czterech dostojników zwanych filarami Zakonu, to jest wielki komtur, jałmużnik, szatny i podskarbi. Piąty filar, to jest marszałek, był w tym czasie na wyprawie przeciw Witoldowi [1619]
[Закрыть].
Jakkolwiek Zakon ślubował ubóstwo, jedzono na złocie i srebrze, a popijano małmazją [1620]
[Закрыть], albowiem mistrz chciał olśnić oczy posłów polskich, Lecz pomimo mnóstwa potraw i obfitego poczęstunku przykrzyła się nieco gościom ta uczta z powodu trudności rozmowy i powagi, jaką wszyscy musieli zachowywać. Natomiast wieczerza w olbrzymim refektarzu zakonnym ( Convents Remter) wiele była weselsza, albowiem zgromadził się na nią cały konwent [1621]
[Закрыть]i wszyscy ci goście, którzy nie zdążyli jeszcze pociągnąć przeciw Witoldowi z wojskiem marszałka. Wesołości tej nie zmącił żaden spór ni żadna kłótnia. Wprawdzie rycerze zagraniczni przewidując, że przyjdzie im się kiedyś spotkać z Polakami, patrzali na nich niechętnym okiem, ale Krzyżacy z góry zapowiedzieli im, że muszą się zachować spokojnie, i prosili ich o to bardzo usilnie bojąc się w osobach posłów obrazić króla [1622]
[Закрыть]i całe Królestwo. Ale nawet i w tym wypadku okazała się nieżyczliwość Zakonu, przestrzegali bowiem gości przed zapalczywością Polaków: „że gdy ma w głowie [1623]
[Закрыть], za każde ostrzejsze słowo wraz [1624]
[Закрыть]brodę ci wyszarpie albo cię nożem pchnie”. Więc goście zadziwieni byli potem dobrodusznością i Powały z Taczewa, i Zyndrama z Maszkowic, a bystrzejsi pomiarkowali [1625]
[Закрыть], że nie obyczaje polskie są grube [1626]
[Закрыть], lecz języki krzyżackie złośliwe i jadowite.
Niektórzy, przywykli do wykwintnych zabaw na polerownych [1627]
[Закрыть]dworach zachodnich, nieszczególne nawet wynieśli pojęcie o obyczajach samychże Krzyżaków, gdyż była na tej uczcie wrzaskliwa nad miarę kapela, grubiańskie pieśni szpylmanów [1628]
[Закрыть], grube żarty trefnisiów [1629]
[Закрыть], pląsy niedźwiedzie i pląsy bosych dziewek. A gdy dziwiono się obecności niewiast na Wysokim Zamku, wydało się, że zakaz łamano już od dawna, i że sam wielki Winrych Kniprode tańcował tu swego czasu z piękną Marią von Alfleben. Bracia tłumaczyli, że na Zamku niewiasty nie mogą tylko mieszkać, ale mogą przychodzić do refektarza na uczty i że zeszłego roku księżna Witoldowa [1630]
[Закрыть], która mieszkała w urządzonej po królewsku starej Puszkarni na Przedzamczu, przychodziła jednak tu codziennie grywać w złote arcaby [1631]
[Закрыть], które jej każdego wieczora darowywano.
Grano i tego wieczora nie tylko w arcaby i w szachy, lecz i w kości; więcej tego nawet było niż rozmowy, którą głuszyły pieśni i owa zbyt wrzaskliwa kapela. Jednakże wśród powszechnego gwaru zdarzały się chwile ciszy i raz korzystając z takiej chwili, Zyndram z Maszkowic, niby to nie wiedząc o niczym, zapytał wielkiego mistrza, czyli poddani we wszystkich ziemiach bardzo miłują Zakon.
Na co Konrad von Jungingen [1632]
[Закрыть]rzekł:
– Kto miłuje Krzyż, ten i Zakon powinien miłować.
Odpowiedź ta podobała się i zakonnikom, i gościom, więc poczęli go za nią chwalić, ów zaś ucieszywszy się, tak mówił dalej:
– Kto nam przyjaciel, temu pod nami dobrze, a kto nieprzyjaciel, na tego mamy dwa sposoby.
– Jakież to? – pytał polski rycerz.
– Wasza cześć może nie wiesz, że ja tu z moich komnat schodzę do tego refektarza małymi schodami w murze, a przy tych schodach jest pewna sklepiona izba, do której gdybym waszą cześć zaprowadził, poznałbyś pierwszy sposób.
– Jako żywo! – zawołali bracia.
A pan z Maszkowic domyślił się, że mistrz mówi o owej „wieży” pełnej złota, którą się chlubili Krzyżacy,więc zastanowił się nieco i odpowiedział;
– Niegdyś – hej! okrutnie już temu dawno, pokazał pewien cesarz niemiecki naszemu posłowi, który zwał się Skarbek [1633]
[Закрыть], taką komorę i rzekł: „Mam ja twojego pana czym pobić!” A Skarbek dorzucił ci mu pierścień kosztowny i powiada: „Idź złoto do złota, my Polacy barziej [1634]
[Закрыть]w żelezie się kochamy…” i wiecie, wasze czeście, co potem było? – potem było Hundsfeld [1635]
[Закрыть]…
– Co to takiego Hundsfeld? – zapytało kilkunastu naraz rycerzy.
– To – odpowiedział spokojnie Zyndram – takie pole [1636]
[Закрыть], na którym nikt nie mógł nadążyć grześć [1637]
[Закрыть]Niemców i grzebli ich w końcu psi.
Więc stropili się [1638]
[Закрыть]bardzo i rycerze, i bracia zakonni, usłyszawszy taką odpowiedź i nie wiedzieli, co mają mówić, a Zyndram z Maszkowic rzekł jakby na zakończenie:
– Złotem przeciw żelazu nie wskórasz.
– Ba! – zawołał mistrz – wżdy [1639]
[Закрыть]to nasz drugi sposób – żelazo. Widziałeś wasza cześć na Przedzamczu płatnerskie [1640]
[Закрыть]majsternie. Kują tam młoty noc i dzień, i takich pancerzy, równie jak mieczów, na świecie nie masz.
Lecz na to znów Powała z Taczewa wyciągnął rękę ku środkowi stołu, wziął długi na łokieć [1641]
[Закрыть]i szeroki więcej niż na pół piędzi [1642]
[Закрыть]tasak służący do rąbania mięsa, zwinął go lekko w trąbkę jak pergamin [1643]
[Закрыть], podniósł w górę, tak aby wszyscy mogli go widzieć, a potem podał mistrzowi.
– Jeśli takie i w mieczach żelazo – rzekł – to niewiela nimi dokażecie.
I uśmiechnął się, rad z siebie, a duchowni i świeccy aż popodnosili się ze swych miejsc i hurmem zbiegli się do wielkiego mistrza, po czym jeden drugiemu podawał zwinięty w trąbkę tasak, ale milczeli wszyscy, mając na widok takiej mocy struchlałe w piersiach serca.
– Na głowę św. Liboriusza! – zawołał w końcu mistrz – żelazne, panie, macie ręce.
A graf burgundzki dodał:
– I z lepszego niż to żelaza. Tak ci zwinął ten tasak, jakby był z wosku.
– Nawet się nie spłonił [1644]
[Закрыть]i żyły mu nie nabrały [1645]
[Закрыть]! – zawołał jeden z braci.
– Bo – odpowiedział Powała – prosty jest nasz naród, nie znajęcy [1646]
[Закрыть]takich dostatków i wygód, jakie tu widzę, ale czerstwy [1647]
[Закрыть].
A tu zbliżyli się ku niemu rycerze włoscy i francuscy i poczęli odzywać się do niego swym dźwiękliwym językiem, o którym stary Maćko mówił, że jest taki, jakby kto cynowe misy potrząsał. Podziwiali tedy [1648]
[Закрыть]jego siłę, on zaś trącał się z nimi kielichem i odpowiadał:
– Często u nas przy biesiadach takie rzeczy czynią, a zdarzy się, że mniejszy tasak, to ci i poniektóra dziewka zwinie.
Ale Niemcom, którzy lubili się chełpić między obcymi wzrostem i mocą, wstyd było – i brała ich złość, więc stary Helfenstein jął wołać przez cały stół:
– Hańba to dla nas! Bracie Arnoldzie von Baden, pokaż, że i nasze kości nie ze świec kościelnych uczynione! Dajcie mu tasak!
Służba przyniosła wnet tasak i położyła go przed Arnoldem, ale on, czy to że zmieszał go widok tylu świadków, czy że siłę w palcach miał istotnie mniejszą od Powały, zgiął wprawdzie tasak przez połowę, ale nie zdołał go skręcić.
Więc niejeden z gości zagranicznych, któremu nieraz poprzednio szeptali Krzyżacy, jako w zimie nastąpi wojna z królem Jagiełłą, zamyślił się mocno i przypomniał sobie w tej chwili, że zima w tym kraju okrutnie bywa ciężka i że lepiej by może wrócić póki czas pod łagodniejsze niebo, do rodzinnego zamku.
A było w tym to dziwnego, że podobne myśli poczęły im przychodzić do głowy w lipcu, czasu pięknej pogody i upałów.