355 500 произведений, 25 200 авторов.

Электронная библиотека книг » Olga Rudnicka » Lilith » Текст книги (страница 5)
Lilith
  • Текст добавлен: 4 августа 2017, 22:00

Текст книги "Lilith"


Автор книги: Olga Rudnicka



сообщить о нарушении

Текущая страница: 5 (всего у книги 27 страниц) [доступный отрывок для чтения: 10 страниц]

42

–To moja sprawa, jak wykorzystuję swój wolny czas – zaoponował Nawrocki. – Dlaczego ci to przeszkadza? – zapytał, zanim tamten zdążył wybuchnąć.

–Może tego nie zauważyłeś – Nawrocki dostrzegł, że jego przeciwnik stara się opanować, jednak jest bliski wybuchu – ale to miasto żyje z turystyki. Nie chcemy tego popsuć… – ciągnął z naciskiem Chmiel.

–My, to znaczy kto? – przerwał mu Michał.

–My, to znaczy obywatele troszczący się o przyszłość Lipniowa. Nie ma tu żadnej fabryki ani innego dużego zakładu pracy. Stracimy dochody z turystów i koniec pieśni. Bezrobocie, bieda, młodzi zaczną wyjeżdżać i nie będą chcieli wracać…

–Jasne, słyszałem to wszystko na zebraniu rady gminy. – Michał nie zdołał powstrzymać się od sarkazmu. – Pytam poważnie: dlaczego mam odpuścić tę sprawę?

–Ucieczka z domu, zaginięcie, a za moment jeszcze się okaże, że grasuje tu Kuba Rozpruwacz. Nie narażę opinii miasta dla nieletniej narkomanki. A ty… – Krzysztof wycelował w niego palec – naprawdę powinieneś zacząć słuchać rad życzliwych kolegów.

–Powiedzmy, że przyjąłem do wiadomości. – Nawrocki skierował wzrok na dokumenty, dając tym samym do zrozumienia tamtemu, że uważa rozmowę za skończoną.

Nie było to ich pierwsze starcie i z pewnością nie ostatnie, pomyślał, gdy tamten wyszedł. Chmiel od samego początku krytykował metody pracy Michała, a szczególnie zainteresowanie sprawami oddanymi do archiwum jako nierozwiązane. Gdy tylko miał okazję, podważał autorytet nowego kolegi przy podwładnych. Sprawa małej Bartkowiak była tylko kolejną z wielu utarczek i nie zaintrygowałaby Nawrockiego, gdyby tamten nie próbował go odwieść od jej prowadzenia.

Zauważył, że wszystko, co mogłoby narazić dobre imię miasteczka, było wyciszane i ukrywane. Z taką tendencją spotkał się już kilkakrotnie w Lip-niowie. Mieszkańcy woleli nie widzieć problemu, niż ujawnić nieprzyjemne sprawy, które mogły mieć negatywny wydźwięk. Tak się stało choćby w przypadku rozpowszechniania narkotyków.

Przyłapał kilkoro nastolatków z taką ilością środków halucynogennych, że mogliby odpłynąć w inny wymiar na lata świetlne. Sprawę natychmiast mu odebrano; podobno śledztwo zostało przekazane bardziej doświadczonemu pracownikowi, jak zapewnił Michała komendant, następnie zaś dzieciaki

43

ukarano kilkoma godzinami prac społecznych. O poszukiwaniu dilerów nie było mowy. W aktach przeczytał, że chłopcy nie pamiętali, od kogo kupili narkotyki, ale byli pewni, że to ktoś przyjezdny. Koniec kropka i po kłopocie.

Zaginiona dziewczyna sama w sobie nie stanowiła zagrożenia dla opinii miasta, ale reakcja Chmiela sugerowała, że mogło być inaczej. Pytanie tylko, czy coś wiedział, czy też rzeczywiście tylko się asekurował. Z pewnością większość turystów potraktowałaby wieść o seryjnym zabójcy czy gwałcicielu jako dodatkową atrakcję podczas urlopu, ale znaczną część odwiedzających Lip-niów stanowiły wycieczki szkolne. W sezonie wakacyjnym motele i hotele były przepełnione, podobnie obozy dla dzieci i młodzieży – listy kolonijne na następny rok były zamknięte, nim skończył się bieżący sezon. Michał potrafił zrozumieć niechęć do nagłaśniania niektórych spraw, chociaż nie wyjaśniało to tendencji do chowania głowy w piasek. Przecież to tylko zaginiona nastolatka, jedna z tysięcy.

Nie wiedział, co począć z tą sprawą.

4.

Bartkowiak z trudem łapał oddech. Wściekły wsiadł do samochodu i z piskiem opon ruszył przed siebie. Był przyzwyczajony do odmów, ale w taki sposób jeszcze nikt go nie potraktował. Miał wystarczająco dużo do zarzucenia samemu sobie, by nie musieć wysłuchiwać uwag obcych ludzi. Nie patrzył jak jedzie i omal nie spowodował wypadku. Z jednokierunkowej uliczki wypadł wprost na rynek. W ostatniej chwili skierował samochód w prawo, gdy pojawiła się przed nim ciężarówka. Pisk opon, trąbienie aut i krzyki spacerowiczów zlały się w jeden chaotyczny dźwięk, gdy Jan zatrzymał się, wjechawszy gwałtownie na chodnik. Kierowca ciężarówki popukał się w czoło, uniósł palec w obraźliwym geście i ruszył dalej. Kilku przechodniów obrzuciło go nieprzychylnymi spojrzeniami, kilku innych wygłosiło niepochlebne uwagi. Wystraszył się, gdy jeden z młodocianych chuliganów kopnął w drzwi samochodu, po czym uciekł wraz z kumplami, śmiejąc się głośno. Bartkowiak wycofał ostrożnie samochód i zaparkował, tym razem zgodnie z przepisami. Oparł głowę na kierownicy. Siedział tak przez chwilę w milczeniu, gdy głośne pukanie w okno zmusiło go do podniesienia oczu. Przez chwilę myślał, że chuligani wrócili albo przyjechała policja.

44

Przy samochodzie stała młoda, może trzydziestoletnia rudowłosa kobieta i spoglądała na niego z troską. Uchylił lekko okno.

–Dobrze się pan czuje? – zapytała.

Już chciał mruknąć, że tak, ale coś w oczach kobiety kazało mu powiedzieć prawdę.

–Nie. Nie czuję się dobrze. Chciałbym umrzeć… – szepnął.

–Co…?

–Powinienem umrzeć. – Nie dał jej dokończyć zdania. – Ktoś taki jak ja nie powinien żyć…

–No, no, no… – Pogroziła mu palcem. – Nie wolno tak mówić. Wiele osób na tym świecie powinno umrzeć, a jeszcze więcej nie powinno się nigdy narodzić. Ale on już tak został urządzony, że nie my o tym decydujemy.

–Pewnie jest pani katoliczką. Przepraszam, jeśli uraziłem pani uczucia. – Poczuł się przez moment winny. Nie powinien jej mówić takich rzeczy.

–Katoliczką? – zdziwiła się rudowłosa. – A co? Mam to wypisane na czole?

To, w co wierzyła, w najlepszym razie można by nazwać systemem, na który składały się strzępy różnych religii, a katolicyzm był tylko jednym z elementów. I to wcale nie najważniejszym.

–Nie uraził pan moich uczuć – odrzekła spiesznie, widząc, że mężczyzna przygląda jej się zdezorientowany. – Tak właściwie nie jestem żadnego wyznania – dodała po chwili.

–Ateistka? – Sam nie wiedział, po co przedłuża tę dziwną rozmowę.

–Też nie. – Oparła się o maskę samochodu. – Ale wierzę w dobro i zło i widzę różnicę między nimi, więc proszę się mnie nie obawiać i powiedzieć, co się stało. Wygląda pan na bardzo wzburzonego… I omal nie wylądował pan w mojej księgarni. – Wskazała za siebie na szybę wystawową.

Patrzyła na niego pytająco, uśmiechając się delikatnie. Nie była piękna, ale miała w sobie coś przyciągającego wzrok. Im dłużej na nią spoglądał, tym bardziej czuł się zafascynowany. Nie mógł oderwać od niej oczu.

–Przepraszam, nie przedstawiłam się. – Kobieta przerwała przedłużające się milczenie. – Edyta Mielnik.

–Jan Bartkowiak. – Po kilku sekundach doszedł do siebie.

Wiedział już, co tak go zafascynowało. Oczy. Edyta Mielnik miała oczy niespotykanej barwy, a przynajmniej on nigdy takich nie widział. Na pierwszy rzut oka wydawały się po prostu intensywnie zielone, ale po chwili można było zauważyć, że tęczówka wyglądała jak obrysowana ciemnym flamastrem,

45

tuż przy źrenicy połyskiwały złote plamki, a sama źrenica nie była okrągła. Miała raczej kształt elipsy, choć Jan nie mógł być tego pewien. Chyba to tylko światło…

–Mogę w czymś panu pomóc? – W jej oczach widać było jedynie troskę.

–Właściwie tak. – Bartkowiak wziął się w garść. – Moja córka zaginęła. Ostatni raz była widziana w Lipniowie. A właściwie nie, mówiła, że chce tu przyjechać. To było dwa miesiące temu. Może ją pani widziała?

–Ma pan zdjęcie? – zapytała.

–Oczywiście, zaraz… Gdzie ja je włożyłem… – Zaczął gorączkowo przeszukiwać kieszenie.

–Powoli. – Kobieta pochyliła się i położyła dłoń na jego ręce, zaglądając mu z bliska w oczy. – Zaparzę herbatę. Proszę ze spokojem wziąć, co potrzeba, i wejść do księgarni, dobrze?

Był tylko w stanie skinąć potakująco głową.

Rozglądał się wokół z ciekawością. Na pierwszy rzut oka księgarnia wydawała się podobna do innych, ale zauważył namalowane na szybach symbole. Wiedział, co znaczą. Ela od dziecka była zafascynowana światem magii, a jako nastolatka zainteresowała się kultem wicca. Kiedy po zaginięciu córki odkrył w jej pokoju książki i amulety, był przerażony. Najpierw pomyślał, że związała się z sektą satanistów. Dopiero gdy przejrzał kilka tytułów, odkrył, że zainteresowania córki nie miały z tym nic wspólnego.

Co nie znaczyło, że poczuł się spokojniejszy, ale przynajmniej był pewien, że Ela nie wplątała się w nic złego. Oczywiście mogły jej grozić wszystkie niebezpieczeństwa czyhające na każdą nastolatkę, która uciekła z domu – przemoc, alkohol, narkotyki, głód, śmierć…

–Proszę. – Edyta podała mu szklankę ciepłej herbaty z miodem.

Gość wydawał się zdezorientowany i przygnębiony, wyczuwała bijącą odeń desperację, która mogła doprowadzić do nieprzemyślanych działań. Miała nadzieję, że zrozpaczony ojciec się myli i zaginiona dziewczyna nigdy nie trafiła do Lipniowa.

–Jest pani wiccanką? – zapytał, spoglądając na rzędy książek poświęconych magicznym obrzędom.

–Nie. Profil księgarni jest odpowiedzią na zainteresowania turystów, a nie odzwierciedleniem mojego światopoglądu – odparła ze znużeniem Edyta.

46

–To co pani mówiła i… – Wskazał dłonią na magiczne przedmioty, wyjaśniając, skąd to pytanie. – Powiedziałem coś nie tak? – dodał niepewnie, widząc czujne spojrzenie kobiety. – Nie zamierzałem pani urazić…

–Nie, wszystko w porządku – zapewniła go. – Ale jestem zaskoczona, że pan to zauważył. Większość osób nie kojarzy profilu księgarni z wicca. Najwyżej uważają, że jestem kimś w rodzaju współczesnej czarownicy. Wie pan, historia tego miejsca i legendy mącą ludziom w głowach. Miejscowi są bardzo przesądni, jakby nadal żyli w czasach polowań na czarownice – tłumaczyła. – Nie wygląda pan na kogoś, kto interesowałby się kultem wicca…

–Moja córka się tym pasjonowała – odpowiedział ze smutkiem.

–Rozumiem. – Edyta uśmiechnęła się łagodnie.

–Nie wiedziałem o tym przed jej zniknięciem. Nie wiedziałem o wielu rzeczach. Właściwie to nie wiedziałem o niczym. Teraz wiem, czym się interesowała. Wiem, z kim się przyjaźniła. Znam jej ulubiony film i kolor. Wiem, jakie książki kocha… – Urwał na moment, by opanować wzruszenie. Tłumione łzy wypełniły mu oczy.

Edyta nie przerywała. Czekała. Czuła, że ten człowiek pragnie to wszystko z siebie wyrzucić.

–Nie dowiedziałem się niczego od niej, bo kiedy była obok mnie, nie chciałem się tym zajmować. Gdy jej zabrakło… prowadziłem dochodzenie na własną rękę… Znajomi Eli, nawet nie przyjaciele, tylko po prostu znajomi – mówił z goryczą – wiedzieli o mojej córce więcej niż ja. Teraz wiem wszystko, ale jej nie ma. Nie mogę jej tego powiedzieć. Nie mam komu powiedzieć, że wreszcie znam swoje dziecko… – Urwał. Głos uwiązł mu w krtani.

–Mnie pan powiedział – zauważyła Edyta. – Ma pan jej zdjęcie?

W milczeniu wyjął fotografię z portfela.

–Śliczna. – Uśmiechnęła się smutno do dziewczęcej twarzyczki na zdjęciu.

Jeszcze nie dorosła, ale już nie dziecko, pomyślała, patrząc na drobną buzię uroczej blondyneczki. Złote włosy wiły się wokół głowy i opadały na ramiona. Wyglądałaby jak aniołek, gdyby nie oczy. Rysowały się w nich powaga i smutek. Miała oczy dojrzałej kobiety, która widziała zbyt wiele, przyszło nieoczekiwanie do głowy Edycie.

–Kilka lat temu zmarła żona. – Jan spoglądał chwilę na oddane mu zdjęcie. – Obiecałem jej, że będę dbał o Elkę. A ona uciekła ode mnie.

–No cóż… takie rzeczy się zdarzają – odrzekła ze współczuciem. – Nastolatki…

47

–To nie to. – Pokręcił przecząco głową. – Ona próbowała mi powiedzieć, że jest nieszczęśliwa, ale jej nie słuchałem. Tak byłem przekonany o swoich racjach, że… Tylko ja jestem winien – oświadczył stanowczo. – Gdyby była starsza, może udałoby się jej do mnie dotrzeć. Ale to delikatne, wrażliwe dziecko. Nie potrafiła inaczej sobie poradzić z sytuacją, więc uciekła. Wiem, dziwnie to brzmi. Sam nie do końca to rozumiem. Ale psycholog mi to powiedział, więc pewnie tak jest.

–Pewnie pana nie pocieszę, ale ja też uciekłam z domu, tylko że byłam wtedy znacznie starsza. Dowiedziałam się o mamie rzeczy, których nie potrafiłam znieść. Wyjechałam na studia i wróciłam dopiero po jej śmierci. Teraz mogę jedynie żałować, że nie podjęłam wysiłku… – Zacisnęła usta.

–Rozumiem. – Odstawił kubek. – Ale pani była dorosła, a Elka ma piętnaście lat.

–Wiem, przepraszam. Nie zamierzałam nas porównywać. Nie wiem, czemu to panu powiedziałam.

Właściwie to wiedziała, dlaczego zaczęła mówić o sobie. Chciała go pocieszyć, ale rzeczywiście obie sytuacje nie miały ze sobą nic wspólnego. Edyta nie zamierzała opowiadać Bartkowiakowi, jak to się stało, że odsunęła się od własnej matki. Wróciła do Lipniowa i prowadziła odziedziczoną księgarnię, ale tylko w jednym celu. Pragnęła zniszczyć to, co zabrało jej matkę. Nie spieszyła się, miała wytyczony cel i dążyła do niego. Powoli i konsekwentnie. Obserwowała, czekała, zbierała dowody.

–Pójdę już. – Mężczyzna podniósł się zażenowany. Jego rozmówczyni odpłynęła gdzieś myślami i przestała zwracać na niego uwagę. Nie chciał nadużywać jej uprzejmości.

–Niech pan zaczeka. – Ocknęła się z zamyślenia. – Ma pan te ogłoszenia? Mógłby pan zostawić kilka w księgarni, jeśli pan chce. Powieszę je na oknie. Kręci się tu sporo turystów, na nich jednak bym nie liczyła. Przyjeżdżają na kilka dni i wyjeżdżają, ale może ktoś z miejscowych ją zapamiętał. Jeśli przyjechała do Lipniowa, z pewnością była na rynku. Kto wie?

–Dziękuję, bardzo dziękuję. – Uścisnął jej rękę tak mocno, że Edyta aż się skrzywiła z bólu.

–Przepraszam – zreflektował się. – Po prostu…

–Rozumiem – zapewniła go. – Proszę tylko nie robić sobie zbyt wielkich nadziei. Dwa miesiące to dużo czasu, zwłaszcza że przyjeżdża mnóstwo ludzi. Proszę mnie źle nie zrozumieć, pana córka to śliczna dziewczyna, ale takich nastolatek…

48

–Chce pani powiedzieć, że po pewnym czasie wszystkie twarze wyglądają tak samo. – Zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie niż pytanie.

–Hm… – mruknęła, usiłując zatuszować uśmiechem zmieszanie, w jakie wprawił ją smutek pobrzmiewający w głosie Bartkowiaka.

–Już to słyszałem. I to nie raz. Ostatnio poinformował mnie o tym jeden z waszych policjantów, komisarz Chmiel, jeśli dobrze zapamiętałem nazwisko – powiedział z goryczą. – Jakbym sam tego nie wiedział – dodał cicho.

–Zostanie pan tutaj czy wyrusza dalej? – Edyta nie wiedziała, jak zareagować na jego słowa.

–Na razie nie ma żadnego dalej – odparł z westchnieniem. – Będę rozglądał się po mieście i okolicy tak długo, aż wpadnę na kolejny trop albo stracę nadzieję… Nie wie pani, gdzie mógłbym się zatrzymać? – zapytał, przerywając milczenie, jakie zapadło po jego ostatnim stwierdzeniu.

49

Rozdział IV

1.

Lidka obudziła się nagle. Panika zaciskała jej krtań, serce waliło jak oszalałe. Gdy zrozumiała, że to tylko zły sen, zaczęła się powoli uspokajać. Oddech wyrównywał się powoli, serce odzyskiwało miarowy rytm. Łagodnymi ruchami zaczęła gładzić brzuch. Miała nadzieję, że gdy trochę ochłonie po zmianach, jakie zaszły w jej życiu, zacznie lepiej sypiać. Od tygodnia nie przespała całej nocy. Przez chwilę żałowała, że kupiła w antykwariacie tamtą książkę. Nie miała wprawdzie czasu do niej zajrzeć, ale dręczyła ją historia opowiedziana przez Edytę. Paradoksalnie poczuła niechęć do nowej znajomej, jakby to ona była winna jej złemu samopoczuciu. A przecież tak naprawdę wcześniej też nie najlepiej spała, a skoro miała mieszkać w Lipniowie, i tak musiałaby wreszcie poznać lokalne podania, zwłaszcza że ich element znajdował się w dworskim ogrodzie. W pierwszym odruchu po powrocie z miasteczka Lidka postanowiła usunąć fontannę, ale poczuła wstyd na myśl, że ulega irracjonalnej histerii.

–Jakaś ty głupia… – wyszeptała, patrząc w sufit.

Edyta była jedyną dla niej życzliwą osobą w mieście. Nie powiedziała niczego, czego nie można by się dowiedzieć choćby z Internetu, zresztą Lidka sama nalegała na opowieści i zadawała setki pytań. A teraz miała do tamtej żal tylko dlatego, że nie usłyszała bajeczki o aniołkach. Opowieści o czarownicach zaciekawiły ją na tyle, że kupiła książki, których normalnie nie zauważyłaby na półce w księgarni, chyba że spadłyby jej na głowę. Nie powinna szukać dookoła winnych swojego złego samopoczucia, tylko wziąć się w garść i znaleźć sobie zajęcie.

Zerknęła na męża, zazdroszcząc mu spokojnego odpoczynku. Piotr oddychał miarowo i uśmiechał się przez sen.

Pewnie śni mu się coś miłego, pomyślała z nagłą czułością Lidka.

Za oknem już szarzało. Postanowiła wstać. I tak już nie zaśnie. Zamknęła za sobą cicho drzwi sypialni, starając się nie obudzić męża. Zeszła niespiesznie do kuchni i zaczęła przygotowywać sobie herbatę z miodem.

50

Chwilę później, ostrożnie niosąc parujący kubek, weszła do biblioteki. Uznała, że poświęci ranek na przestudiowanie kupionej książki. Usiadła wygodnie w fotelu, podciągając kolana, i okryła się polarowym kocem. Była połowa kwietnia, ale dom nie należał do najcieplejszych, dawały się we znaki marmurowe posadzki. Piotr nie pozwolił rozkładać dywanów, żeby nie uległy zniszczeniu podczas remontu, i teraz od podłogi bił niemiłosierny ziąb.

Na okładce książki widniała postać kobiety, którą Lidka wcześniej widziała wszędzie w miasteczku. Teraz przynajmniej dowiedziała się, skąd to wyobrażenie Lilith. Malowidła ścienne w restauracji stanowiły kopię obrazu Johna Colliera „Lilith”. Wprawdzie różniły się kilkoma szczegółami, ale główny motyw pozostawał ten sam. Długowłosa naga kobieta spleciona w uścisku z wężem. Na obrazie Colliera Lilith stalą we wdzięcznej pozie, z przechyloną lekko głową, odrzucając włosy, i przyciskała płaski łeb ohydnego gada do ramienia. Małomiasteczkowy artysta nadał restauracyjnemu freskowi więcej erotyzmu. Ta Lilith spoglądała wyzywająco przed siebie, a na jej twarzy widniał pełen ironii, zachęcający uśmiech. Lidka odniosła wrażenie, że kobieta jest pewna swojej niszczycielskiej siły. Demoniczna kochanka wiodąca na zatracenie.

Przerzuciła kilka kartek. Ku swemu zdumieniu odkryła, że postać Lilith występuje w wielu kulturach. Utożsamiana była na przykład z mezopotam-skim demonem porywającym niemowlęta; grecka Lilith, nazywana Lamią, była libijską królową związaną z Zeusem, której Hera zabrała potomstwo, co doprowadziło Lamię do obłędu i zaczęła porywać obce dzieci. Lidkę szczególnie zaintrygowała informacja, którą uraczyła ją Edyta, że Lilith uważana jest za pierwszą żonę biblijnego Adama, jeszcze przed Ewą. Lidia nigdy nie uważała się za religijną i nie przypominała sobie, by w Księdze Rodzaju była mowa o tej postaci. Toteż lektura książki pochłonęła ją całkowicie. Lilith nie godziła się ponoć z podległością wobec Adama i porzuciła go. Według Demonologii zdecydowała się uciec do piekła, gdzie została kochanką najwyższego w hierarchii szatana. Wysłano w pogoń trzy anioły – Senoya, Sansenoya i Seman-gelofa, by ją sprowadziły z powrotem. Zagroziły zabijaniem dzieci Lilith, jeśli nie wróci do raju. Ta była nieugięta i w odwecie zapowiedziała zabijanie dzieci Adama i Ewy. Do raju nigdy nie powróciła. W średniowieczu powszechnym zwyczajem było noszenie amuletu z imionami trzech aniołów, które miały chronić dzieci przed krwiożerczym demonem.

51

Czując przechodzące po plecach lekkie ciarki, Lidka opuściła kilka barwnych opisów. Jej wzrok przyciągnęło słowo „sukub”, którego użyła Edyta. Zaczęła czytać.

–Lilith uważana jest też za królową sukubów – mówiła cicho do siebie – kobiecych demonów, które nawiedzają we śnie mężczyzn i kradną im nasienie lub wysysają z nich energię życiową. Kabaliści przedstawiali ją jako nagą kobietę o ciele zmieniającym się w wężowe sploty. W każdym podaniu jest niebezpieczną kusicielką, nienasyconym demonem o niezwykłej urodzie… – Dalszy ciąg czytała, poruszając tylko lekko ustami.

–Hm… Lilith jako matka wampirów wysysała krew z noworodków…

Zaniepokoiła ją zbieżność wszystkich legend w kwestii porywania i zabijania dzieci przez niepokorną żonę Adama. Z ciężkim westchnieniem zamknęła książkę, zdecydowana więcej do niej nie wracać. Była zła na siebie, że historia Lilith tak ją urzekła i zafascynowała jej wyobraźnię. Wciąż miała przed oczami wizerunek pięknej kusicielki.

Poczuła czyjąś dłoń na karku i wrzasnęła, z przerażeniem zrywając się z miejsca. Kubek potoczył się pod stolik, a książka spadła grzbietem do góry. Za fotelem stał Piotr, na jego twarzy malował się przestrach.

–Jezu! – jęknęła. – To ty…

–A kogo się spodziewałaś? – Widać było, że nie może ochłonąć. Wrzask żony sprawił, że serce omal nie wyskoczyło mu z piersi.

–Co się z tobą dzieje? – zapytał, oddychając głęboko, gdy nie odpowiedziała, tylko spoglądała nań nieruchomym wzrokiem.

–Nic. Po prostu…

Nie wiedziała, co mu odpowiedzieć. Wydawało mi się, że naga kobieta ze swoim oślizgłym ukochanym przyszła po moje dziecko? – przebiegło jej przez głowę.

–Zamyśliłam się. – Wzruszyła w końcu ramionami, uznając, że zbagatelizowanie sprawy będzie lepszym rozwiązaniem niż przyznanie, że ma urojenia. – Kupiłam kilka dni temu – podniosła książkę z podłogi – i pochłonęła mnie zupełnie.

–Kryminał? – zapytał, maskując ironią ulgę. Obawiał się, że przeprowadzka i samotność źle oddziałują na stan nerwów Lidki. Kryminał był wyjaśnieniem niebudzącym obaw, chociaż Piotr zdawał sobie doskonale sprawę, że to nie jest normalna lektura dla jego żony, która nie ogląda mocniejszych filmów od komedii romantycznych, jako że w przeciwnym wypadku nie zmrużyłaby oka.


    Ваша оценка произведения:

Популярные книги за неделю