355 500 произведений, 25 200 авторов.

Электронная библиотека книг » Olga Rudnicka » Lilith » Текст книги (страница 3)
Lilith
  • Текст добавлен: 4 августа 2017, 22:00

Текст книги "Lilith"


Автор книги: Olga Rudnicka



сообщить о нарушении

Текущая страница: 3 (всего у книги 27 страниц) [доступный отрывок для чтения: 10 страниц]

20

wspólnego posiłku, z którą tak nagle wystąpiła, zaskoczyła ją samą, ale od pierwszego spojrzenia polubiła tę sympatyczną blondynkę. Lidka sama miała w sobie coś z dziecka.

–Skąd te malowidła? – Lidia wskazała na ściany, gdy złożyły zamówienie. – I rzeźba na rynku? Wyglądają identycznie. To coś oznacza? – dopytywała się z zaciekawieniem.

–Nie wiesz? – Na twarzy jej rozmówczyni pojawiło się zaskoczenie. – Lipniów to raj dla wszelkiego autoramentu czarownic.

–Co? – Zszokowana Lidka aż się zakrztusiła. Edyta zerwała się i uderzyła ją kilkakrotnie między łopatki.

–Już lepiej? – pytała zatroskana. Widząc, że tamta odzyskuje normalne kolory, wróciła na miejsce, udając, że nie widzi ciekawskich spojrzeń.

–Tak, dzięki, ale czarownice? W dwudziestym pierwszym wieku?!

–No cóż… – Właścicielka księgarni wzruszyła ramionami. – Uważamy, że to właśnie tu, w Lipniowie odbył się ostatni, naprawdę ostatni – zaakcentowała – w Polsce proces czarownic. Naprawdę o tym nie wiedziałaś?

–Nie miałam pojęcia – przyznała się Lidka. – Tyle miałam na głowie, że nie szukałam żadnych informacji o waszym miasteczku. Zdaje się, że nie odrobiłam zadania domowego – zażartowała. – Myślałam, że utknę na jakimś zadupiu, i nawet nie pomyślałam, że to miejsce może mieć jakąś ciekawą historię…

–Lipniów naprawdę na tym zarabia – zapewniła ją Edyta. – Miasto nie jest duże, ale w tym tkwi jego atrakcyjność. Są turyści, więc miejscowy interes kwitnie. Moja księgarnia, a właściwie antykwariat, lepiej tutaj prosperuje, niż miałby szansę w wielkim mieście. Ludzi fascynują takie historie. Lipniów mógłby się szybciej rozrastać, ale wtedy straciłby swój klimat.

–Dziwne… – Lidka w zamyśleniu przeżuwała kawałek kurczaka. – Piotr mi nie wspominał o tej historii. Powinien wiedzieć takie rzeczy.

–Dlaczego? – Edyta starała się nie okazywać zainteresowania, jakie wzbudziła w niej uwaga nowej znajomej. Z informacji, jakie udało jej się zdobyć na temat Sianeckich, nie wynikało, by mieli coś wspólnego z Lipniowem. Podobno mąż Lidki odziedziczył dwór poniekąd przypadkiem. Nikt tutaj nie podejrzewał, że staruszek miał jakąś rodzinę.

–Jest architektem – odpowiedziała jej nowa znajoma takim tonem, jakby miało to wszystko wyjaśniać.

–Przecież nie projektował tego miasta – zauważyła Edyta, zastanawiając się, jak pociągnąć tamtą za język bez wyjawiania zbyt wielu informacji.

21

–Może był zbyt zajęty samym domem – zastanawiała się na głos Lidka. Ta ironiczna uwaga chyba jej umknęła. – Wymień nazwę gmachu czy budowli – ciągnęła, dźgając powietrze widelcem – a nawet jakichś ruin w najdalszym zakątku świata, a Piotr z pewnością będzie wiedział, kto to zaprojektował, zbudował, poprawił i dlaczego. Jeśli jakieś miejsce ma swoją historię, to on ją z pewnością zna. Więc nie rozumiem, czemu mi nie wspomniał, że Lipniów ma taką historię… Musiał wiedzieć…

–Nie jestem właściwą osobą do udzielania wyjaśnień w tej kwestii. – Edyta zauważyła, że tamta patrzy na nią, jakby oczekiwała odpowiedzi.

–Nie, no jasne, że nie. – Lidka zreflektowała się szybko. – Tak się tylko zastanawiam i myślę sobie, że to musi być ponura historia, skoro o niczym mi nie mówił. Za bardzo się o mnie martwi…

–Fakt. Jest ponura – przyznała właścicielka księgarni. – Chociaż to słowo nie do końca oddaje…

–Bo wiesz co? – Lidka pochyliła się w stronę nowej znajomej. – To by wszystko wyjaśniało. Jestem takim tchórzem, że po obejrzeniu kryminału zapalam wszystkie światła, kiedy idę w nocy do łazienki. Nie chciałam tu przyjechać, a gdyby mi powiedział prawdę, musiałby mnie najpierw uśpić, żeby zapakować do samochodu – wyznała. – Ale skoro już jestem w Lipniowie, to może mi opowiesz, co i jak? I tak w końcu się dowiem.

–No cóż, dlaczego nie? – Edyta z trudem ukryła uśmiech. Przez moment zachowywała się tak, jakby chodziło o jakiś spisek. – Oficjalnie ostatni proces czarownic w Polsce odbył się pod koniec osiemnastego wieku – zaczęła mówić. – Torturowano wówczas i spalono na stosie kilkanaście kobiet.

–Torturowano? – spytała ze zgrozą Lidka.

–Na pewno chcesz tego słuchać? – Edyta popatrzyła z troską na jej pobladłą twarz.

–Tak, tak. Mdli mnie od tego zapachu kadzidła. – Wskazała na zapaloną lampę.

–To akurat możemy załatwić. – Jej towarzyszka wstała i przestawiła lampę na inny stolik. – Lepiej?

–Tak, dziękuję. Co z tymi czarownicami? – Lidka nie mogła się doczekać dalszego ciągu.

–Nie będę cię zanudzać tłem historycznym…

–Możesz mnie zanudzać, ile chcesz – zapewniła gorąco. – Chyba że nie masz czasu? – dodała z poczuciem winy.

22

–Czasu mam aż nadto. – Edyta roześmiała się na widok jej podekscytowania. – Polowania na czarownice trwały od połowy czternastego do drugiej połowy osiemnastego wieku – podjęła opowieść. – Koronnym dowodem było przyznanie się podejrzanej do winy i w tym celu stosowano tortury fizyczne. – Postanowiła jednak nie wdawać się w szczegóły. – Wymyślono także szereg sprawdzianów, które miały świadczyć o winie lub niewinności, jak na przykład próba wody czy też łez…

–Próba? – Lidka nie zrozumiała.

–No tak. Wrzucano kobietę do wody i jeśli utonęła, uważano ją za niewinną, jeśli zaś utrzymała się na wodzie, było to dowodem jej winy i…

–Śmierć kobiety uważano za dowód niewinności?! – Na twarzy Lidki odmalowało się silne wzburzenie.

–Nie twierdzę, że to miało sens. – Edyta wzruszyła ramionami.

–A próba łez?

–Jeśli kobieta nie potrafiła płakać, też uznawano ją za czarownicę – wyjaśniła. – Poza tym szukano cech fizycznych, którymi jakoby miały być naznaczone czarownice, jak na przykład trzecia brodawka. Zresztą aparat śledczy inkwizycji za pomocą tortur nawet Matkę Teresę z Kalkuty zmusiłby do przyznania się, że jest czarownicą… – dodała z goryczą.

–Tylko kobiety palono na stosie? – dociekała Lidka.

–W większości. Uważano wówczas, że kobieta, jako z natury słabsza, bardziej jest podatna na podszepty szatana. W każdym razie na początku dziewiętnastego wieku w Lipniowie odbył się proces kilkunastu kobiet oskarżonych o czary. Parę z nich zmarło podczas tortur, pozostałe spalono. Efekt jest taki, że sezon na czarownice trwa u nas cały rok, a w okresie wakacyjnym mamy tu większy ruch niż w Zakopanem zimą…

–Naprawdę? – zdziwiła się Lidia.

–Yhm. Powinnaś też zobaczyć Lipniów przed Świętem Zmarłych. Prawdziwe Halloween. A cztery razy do roku odbywają się sabaty.

–Sabaty? – Lidka była zszokowana.

–Nie rób takiej miny. Nikt nie lata na miotle.

–Przepraszam… – Lidka była zła na siebie, że tak daje się ponosić wyobraźni.

–Cztery razy do roku: dwudziestego pierwszego marca, dwudziestego pierwszego czerwca, dwudziestego drugiego września i dwudziestego pierwszego grudnia, miasteczko urządza imprezy, które nazywamy sabatami.

–Dlaczego właśnie wtedy? Te daty coś znaczą?

23

–Jasne. Równonoc wiosenna i jesienna oraz przesilenie letnie i zimowe.

–No pewnie. Nie załapałam. – Lidka zarumieniła się gwałtownie. Spodziewała się Bóg wie czego, a to po prostu zmiana pór roku.

–Te daty nie są związane z żadną mroczną historią, ale mają swoje uzasadnienie. To także uroczyste dni wiccańskie.

–Jakie? – zdziwiła się Lidka.

–Nie słyszałaś o wicca? – Tym razem Edyta naprawdę była zaskoczona.

–Coś tam słyszałam, ale… – Lidka wzruszyła ramionami. – To jakaś religia pogańska chyba…

–Neopogańska – poprawiła ją automatycznie. – Wiccanie czczą boginię i boga symbolizujących dwoistość świata; czyli pierwiastek męski i żeński – przeciwstawne, ale dążące do równowagi. Tak naprawdę trudno to wyjaśnić, w skrócie można powiedzieć, że wiccanie czczą naturę. Oczywiście przywiązują ogromną wagę do obrzędów, stąd też często mówi się o magii ceremonialnej czy też o misteriach.

–Czyli jest to kult czarownic?

–Powiedzmy, że wicca korzysta z tradycji kultu czarownic – odparła po namyśle Edyta.

–Mężczyźni też mogą być… czarownicami? – Lidia nie była pewna, jakiego słowa użyć.

–Nie, mężczyzn nazywa się czarownikami. – Jej rozmówczyni z trudem panowała nad rozbawieniem. – Ale to nie jest kult zastrzeżony dla kobiet, choć ma zdecydowanie matriarchalny charakter. Szczególną rolę odgrywa bowiem bogini, którą przedstawiano jako dziewicę, matkę i staruchę, a jej symbolem był księżyc w trzech fazach: narastającej, w pełni i ubywającej.

–To jest religia?

–W Polsce nie, ale w Stanach Zjednoczonych kult wicca uznaje się za religię.

–Coś takiego. – Lidka była zaskoczona. – Sporo o tym wiesz – zauważyła po chwili.

–Chcesz wiedzieć, czy jestem wiccanką? Chyba nie – odpowiedziała po chwili zastanowienia Edyta. – W jakiś sposób przemawia do mnie sama idea, ale nie biorę udziału w żadnych obrzędach.

–Jesteś katoliczką?

–Nie, nie jestem żadnego wyznania.

–Ale w coś chyba wierzysz? – Lidka sama nie wiedziała, dlaczego tak ją to obchodzi.

24

–Powiedzmy, że wierzę w szeroko pojmowaną ideę Boga, nie próbuj mnie jednak zaszufladkować. A ty?

–Wierząca niepraktykująca – podsumowała krótko Sianecka. – Ale nie odpowiedziałaś mi na jedno pytanie. Skąd tyle o tym wszystkim wiesz?

–Mam nie tylko księgarnię i antykwariat, ale i sprzedaję magiczne przedmioty.

–Magiczne przedmioty? Błagam… – Lidka teatralnie przewróciła oczami.

–To tylko towar, moja droga, rzeczy, które świetnie się sprzedają. Nie wiesz, co to marketing? Byłabym głupia, gdybym nie rozszerzała asortymentu.

–Nie chciałam cie urazić… – Lidka poczuła się głupio. – A jakie to przedmioty?

–Świece, kadzidła, amulety… – wyliczała Edyta.

–Amulety?

–Taka specyfika tego miejsca. – Wzruszyła ramionami. – To wisiorki, pierścienie, broszki…

–Biżuteria artystyczna? – To wydawało się bardziej zrozumiałe.

–Właściwie tak. Mają pewne symboliczne znaki, więc dla jednych będą stanowiły talizman, a dla drugich ciekawą ozdobę. To wszystko. Gdybym miała księgarnię w pobliżu Akademii Medycznej, to sprzedawałabym podręczniki do anatomii i trzymała szkielety w gablotach. Cała tajemnica.

–Czy Lipniów jest jedynym takim miejscem w Polsce? – Lidka zdecydowała się już nie pogrążać i wróciła do tematu miasteczka.

–Nie, ale jego atrakcyjność turystyczną podnosi miejscowa legenda.

–Jeszcze jedna?

–Jak to, jeszcze jedna? – zdziwiła się Edyta. – Proces czarownic jest faktem. Mówiąc o legendzie, miałam na myśli to… – Wskazała na malowidła na ścianie.

–Co to za legenda? – Lidia patrzyła zaintrygowana na postać kobiety uwiecznionej na fresku. Teraz dopiero zwróciła uwagę na jej wyzywające spojrzenie i uwodzicielski uśmiech na ustach. Kobieta sprawiała wrażenie – Lidka przez chwilę nie potrafiła znaleźć właściwego słowa – lubieżnej, pomyślała wreszcie i zaskoczyło ją, że to przestarzałe słowo tak dobrze określa nagą postać.

–Działa na wyobraźnię, prawda?

25

–Owszem. – Uwaga Edyty wyrwała ją z zamyślenia. Zmarszczyła lekko czoło, gdyż ze zdumieniem zauważyła cień smutku przemykający po twarzy nowej znajomej. Może to tylko światło? – pomyślała.

–Na początku dziewiętnastego wieku…

–Dziewiętnastego?! – zdumiała się Lidka.

–Tak, dziewiętnastego – potwierdziła zirytowana Edyta. – Ciemnota nie jest zarezerwowana wyłącznie dla średniowiecznej inkwizycji – fuknęła. – Miejscowa legenda głosi, że żona hrabiego Lipnowskiego, Anastazja, była kochanką samego szatana. Urodziła mu dziecko, które potem złożyła diabłu w ofierze, zabiła męża i podpaliła dwór. Została spalona na stosie.

–No co ty? Naprawdę? – wyszeptała zszokowana Lidia.

–Skąd mam wiedzieć, czy naprawdę? – zirytowała się tamta. – To legenda. Moim zdaniem po prostu zdradzała męża i zaszła w ciążę z kochankiem.

–A dziecko? – zapytała cicho pobladła Lidka.

–Nie wiadomo, czy ono w ogóle było. – Edyta żałowała, że wspomniała kobiecie w ciąży o składaniu dzieci w ofierze. – To legenda. W czasach współczesnych mówiłoby się o zabójstwie dziecka i męża, a nie o ofiarach z ludzi – dodała z westchnieniem. – Prawda jest taka, że ta sprawa przetrwała do dzisiaj. Miejscowi wmawiają teraz turystom, że hrabina nie była istotą ludzką, tylko wcieleniem samej Lilith, którą uważa się za pierwszą żonę Adama, jeszcze przed Ewą. Lilith miała zostać kochanką samego Lucyfera, władcy piekieł. Jest sporo mitów na jej temat, sama możesz poczytać, jeśli cię to interesuje. Mam kilka ciekawych tytułów w księgarni. – Uśmiechnęła się lekko przy ostatnich słowach.

–A to ma być Lilith czy hrabina? – Lidka wskazała malowidło na ścianie.

–Trudno powiedzieć – mruknęła Edyta – skoro tak naprawdę nikt nie widział na własne oczy ani jednej, ani drugiej.

–Domyśliłam się! – Lidka się wykrzywiła. – Nie mam pięciu lat. Ale sama musisz przyznać, że to fascynujące! – Była pod wrażeniem tej opowieści.

–Dla kogoś, kto słyszy to po raz pierwszy, na pewno – przyznała tamta, nie mogąc ukryć lekkiej złośliwości.

–No tak, pewnie musisz to opowiadać po kilka razy dziennie… – zauważyła niezbyt przejęta jej tonem Lidka. Na miejscu nowej znajomej już dawno skorzystałaby z wymówki, że musi wracać do sklepu, i zniknęła. Skoro Edyta

26

nadal siedzi z nią tutaj i jeszcze słucha cierpliwie, oznacza to, że jest wyjątkowo odporna na kretyństwo, a może nawet ją polubiła.

–Kilkanaście byłoby bliższe prawdy… – Tym razem w glosie właścicielki księgarni nie było ironii. Jedynie znużenie.

–Męczę cię…

–Nie, tylko jeśli ta sprawa naprawdę cię zainteresowała, to w kilku słowach trudno streścić całą historię, zwłaszcza że fakty są przemieszane z wierzeniami i legendami, które zmieniały się w czasie. W dodatku mamy tu pomieszanie kultu wicca z demonologią i satanizmem. Każda historia, która się dobrze sprzedaje…

–Rozumiem. Powiedzenie, że prawda nas wyzwoli, nie funkcjonuje w Lipniowie – skwitowała krótko Sianecka.

–Zdecydowanie nie. Wybacz, Lidka, czuję się tak, jakbym cię zbywała albo nakłaniała do zakupu książek, ale jeśli ten temat cię zainteresował, a mam wrażenie, że tak, to powinnaś trochę poczytać. Legenda o Anastazji przeplata się z mitami o Lilith, a tych jest pewnie kilkanaście, do tego dochodzą procesy czarownic i sabaty. Miasto chętnie korzysta zarówno z historii, jak i z podań. Wszystko, co ściąga do nas ludzi, jest dobre. Zadajesz wiele pytań, a tak na szybko nie da się tego opowiedzieć. Wszystko, co ci powiem, będzie wersją dla turystów…

–Na razie możesz mnie raczyć bajeczkami dla turystów, ale masz rację, powinnam sobie doczytać, co trzeba.

–Co trzeba? – Edytę zdziwiło to sformułowanie. – Nie o to mi chodziło…

–No wiesz, jakby mnie wciągnęło – wyjaśniła Lidka.

–Więc co chciałabyś jeszcze wiedzieć? – Edyta się poddała.

–Dlaczego to takie… – Lidia wskazała na fresk na ścianie. – Takie… erotyczne – zakończyła. – W końcu to restauracja, a nie lokal… no wiesz, jaki. – Przewróciła oczami.

–Jeśli chodzi o to, dlaczego naga kobieta jest na ścianie lokalu restauracyjnego, a nie w salonie masażu erotycznego, to powinnaś zapytać właścicielkę.

–To może zostańmy przy samej postaci Lilith. – Lidka nie miała tyle tupetu, aby rozmawiać na ten temat z zupełnie nieznaną jej osobą.

–No cóż – na twarzy Edyty pojawił się uśmiech – Lilith uważana jest za królową sukubów, czyli kobiecych demonów, nawiedzających we śnie mężczyzn. Jest uosobieniem seksu, matką wampirów i złych duchów. Inne podania mówią, że porywa małe dzieci i wysysa z nich krew. Do wyobraźni ludzi

27

najbardziej przemawia kobieta kusicielka i dlatego zmarła hrabina w pewnym momencie zaczęła być utożsamiana nie z czarownicą, tylko właśnie z demoniczną kochanką sprowadzającą nieszczęście. W końcu, a to akurat fakt, ród Lipnowskich wyginął. Hrabia i jego brat byli ostatni i żaden nie pozostawił potomka. Ludzi jednak bardziej interesuje to, co mogło się wydarzyć, a nie to, co się wydarzyło. Krew, przemoc i seks sprzedają się od wieków…

–Niesamowite. – Lidka musiała przyznać, że wstrząsnął nią dreszcz. – Czyli miasteczko, w którym odbył się ostatni w Polsce proces czarownic, karmi się legendą o kobiecym demonie i wykorzystuje kult wicca? – podsumowała po namyśle.

–Na to wygląda. – Edyta obserwowała ją uważnie. Była zaskoczona powagą, z jaką nowa znajoma potraktowała jej opowieści. – Rzeczywiście, pomieszanie z poplątaniem. – Nieoczekiwanie parsknęła śmiechem, uzmysłowiwszy sobie absurdalny splot legend, nakręcający koniunkturę Lipniowa.

–Czekaj, czekaj… – zreflektowała się Lidka. – Legenda legendą, ale mówiłaś, że tę kobietę naprawdę spalono… – zawiesiła pytająco głos.

–Mieszkał tu taki nawiedzony biskup, brat hrabiego, straszny zamęt siał wśród ludzi. Uważała się za inkwizytora. Inkwizycja już wtedy nie działała, ale cóż… najwyraźniej to do niego nie docierało…

–Chcesz powiedzieć, że to on się przyczynił do spalenia własnej bratowej?! – Brrr… – otrząsnęła się, gdy Edyta przytaknęła. – Musiał być strasznym fanatykiem…

–Pewnie tak, ale zapłacił za to, do czego doprowadził.

–Co się z nim stało?

–Powiesił się tej samej nocy, kiedy została spalona Anastazja.

–Wyrzuty sumienia? – zastanawiała się Lidka, poruszona tą wiadomością.

–Nie wiem. – Edyta wzruszyła ramionami. – Zadajesz takie pytania, jakbym przy tym była.

–Wiem. Piotr też marudzi, że potrafię zadawać pytania, na które nie można odpowiedzieć, a jak zadam jedno logiczne, to akurat musi być żenujące.

Edyta roześmiała się głośno. Lidka miała tak zabawną minę, gdy naśladowała męża. Widziała Piotra Sianeckiego tylko przelotnie, gdy oboje przejeżdżali przez miasto, ale potrafiła go sobie wyobrazić.

–Obecnie legenda głosi, że duchy spalonej czarownicy i biskupa wisielca powracają na miejsce swojej śmierci – zakończyła opowiadanie.

28

–To znaczy gdzie? – dociekała Lidka.

–Pytasz mnie, gdzie spotykają się duchy? – zakpiła Edyta. – Okej, rozumiem, o co ci chodzi. Przepraszam, tylko żartowałam – zapewniła, widząc poirytowanie na twarzy przyszłej matki. – Nad jeziorem jest łąka. Znajduje się tam kamienny krąg, gdzie rzekomo spotykały się czarownice na sabatach, i w tym miejscu miała zostać spalona hrabina. Prawda jest taka, że to atrakcja dla turystów. Według dawnej dokumentacji w tym miejscu był młyn. Spłonął po drugiej wojnie światowej.

–Więc tak naprawdę te duchy nawiedzają inne miejsce?

–Gdzie naprawdę można spotkać duchy, o to już powinnaś spytać medium…

–No tak, kolejne głupie pytanie. – Lidka tym razem nawet się nie zawstydziła.

Ze smakiem pochłaniała lody czekoladowe, których po prostu nie znosiła. A przynajmniej tak było do niedawna. Wyglądało na to, że dziecko kocha czekoladę.

–Hrabina zginęła niedaleko dworu. Nie można już wskazać tego miejsca. Teraz jest tam las.

–Rozumiem. Jakie to straszne… – Lidka westchnęła. – Wyobrażasz sobie? Taka śmierć… Ludzie powinni umierać we własnych łóżkach.

–Coś w tym jest – przyznała Edyta. – Wasz stryj nie miał tyle szczęścia…

–Jak to? – Tamta spojrzała na nią zaskoczona. – To on nie umarł ze starości?!

–To ty nic nie wiesz?

–Ale o czym? – Popatrzyła na nią ze zdziwieniem. Edyta miała niepewny wyraz twarzy, jakby wahała się, co powiedzieć.

–Stryja twojego męża znaleziono w lesie. Powiesił się… Wszystko w porządku? – Zaniepokoiła się na widok nagłej bladości, która pokryła twarz Lidki.

–Tak, w porządku – odpowiedziała ta po dłuższej chwili. – Po prostu nie wiedziałam. O tym też Piotr nie wspomniał mi ani słowem.

–Widocznie nie chciał cię denerwować.

–Może sam też nie wiedział?

–Może… – Edyta wzruszyła ramionami – ale tutaj to nie tajemnica. Notariusz na pewno mu wspomniał, jak umarł stryj. Nie sądziłam, że nic nie wiesz… – dodała przepraszająco.

29

–Już dobrze, naprawdę. Cieszę się, że wiem. I tak prędzej czy później ktoś by mi powiedział.

Teraz już wiedziała, dlaczego pani Zofia tak dziwnie na nią patrzyła. Jej pracodawca popełnił samobójstwo, nieoczekiwanie zjawia się rodzina, o której nikt nigdy nie słyszał…

–A czy wiadomo, dlaczego to zrobił? – zainteresowała się, gdy pierwszy szok minął. Nigdy dotąd w bliskim otoczeniu nie spotkała się z gwałtowną śmiercią.

–Właściwie nie. – Edyta rozłożyła dłonie w geście bezradności. – Ludzie mówią, że oszalał. Twierdził, że widuje duchy. Tak naprawdę nikt nic nie wie.

–Czyli, krótko mówiąc, staruszek był walnięty – podsumowała Lidka.

–Można tak powiedzieć. – Edyta parsknęła śmiechem. – Przepraszam, to nie było śmieszne. To ty tak na mnie działasz. Śmiałam się dzisiaj więcej niż przez… – Umilkła, zastanawiając się, kiedy po raz ostatni była w tak świetnym humorze. – Nie pamiętam – przyznała w końcu ze zdumieniem. – Ale wracając do tamtej sprawy… – zreflektowała się szybko. – Moim zdaniem to po prostu wiek. Wszystkich nas to czeka prędzej czy później.

–A ten znak wymalowany na szybie? – Lidka dość nagle zmieniła temat, bo przypomniała się jej pięcioramienna gwiazda, która zaintrygowała ją kilka dni wcześniej. – Wygląda jak pentagram… – Urwała, nie wiedząc, czy jej dalszy wywód nie urazi Edyty.

–Bo to jest pentagram. – Tamta była wręcz rozbawiona szokiem widocznym w jej oczach.

–Ale pentagram?! – Lidka aż zachłysnęła się powietrzem. – To nie jest znak satanistów? – wyszeptała, ściszając głos. Symbol ten zupełnie nie pasował do jej wyobrażenia o właścicielce księgarni.

–Skąd! – Edyta zaprotestowała gwałtownie. – Pentagram to symbol Matki Ziemi, znak życia. Babilończycy wierzyli, że ma moc ochronną, wcześni chrześcijanie uważali, że pięć wierzchołków pentagramu przypomina o pięciu ranach Chrystusa – tłumaczyła. – A pitagorejczycy uznawali go za symbol prawdy i doskonałości…

–To dlaczego powszechnie uważa się go za znak satanistów? – przerwała jej Lidka.

–Wszystko ma dwie strony. Spójrz. – Edyta wzięła serwetkę i zaczęła rysować pięcioramienną gwiazdę. – To pentagram biały.


    Ваша оценка произведения:

Популярные книги за неделю